„Meet the Sea” to solowy album pieśniarza i poety, Colina Springa, na co dzień związanego z zespołem The Band That Murdered Silence.
Mamy tu piosenki śpiewane przy akompaniamencie gitary i basu, niekiedy perkusji, czasem zaś z depresyjnymi brzmieniami wiolonczeli, czy harmonijki ustnej. Cała otoczka płyty jest dość ponura i kojarzyć się może z ostatnimi produkcjami Nicka Cave`a, choć z drugiej strony piosenki Colina nie są tak patetyczne. Nie ma tu też wysublimowanego, studyjnego brzmienia.
Niekiedy odzywają się tu dalekie echa dylanowskich protestsongów, innym razem mamy coś, co kojarzyć się może akustycznymi dokonaniami The Levellers (jak choćby „Be Eyeless in Part”). To ostatnie porównanie dotyczyć też może wokalu Colina, któremu bliżej do Marka Chadwicka, czy nawet Kurta Cobaina, niż do kogokolwiek innego.
Najlepsze moim zdaniem piosenki, to depresyjna „Washed Up”, spokojna i wyciszająca „Disappearing”, oraz jedna z najweselszych w zestawie – „Crook in the Moon”.

Taclem