Kolekcja singli i czwórek zespołu No To Co wpadła mi w ręce razem z anglojęzycznym albumem „So What”. O ile single na pewną znane są również współczesnej młodzieży, o tyle czwórki – niekoniecznie. Były to po prostu małe winylowe krążki, które odtwarzało się z inną niż long play prędkością (45 obrotów na minutę, stąd tytuł „45 rpm”). W większości przypadków każdy z nich zawierał po dwa utwory na stronie.
W odróżnieniu od płyty „So what” tu mamy nagrania polskojęzyczne. Pochodzą one z lat 1967-1970, jest więc to swoisty dokument.
Zaczyna się od miejsko-folkowej piosenki „Zabawa w naszym mieście”, zaraz potem otrzymujemy pierwszy na tej płycie cover – to instrumentalny „Moon River” Henry Mancini`ego (tu jako „Księżycowa rzeka”), jest to jednocześnie pierwsze nawiązanie do amerykańskiej poetyki folkowej. Na tym samym singlu wydano piosenkę „Ballada bez tytułu”, będącą spolszczoną tematycznie przeróbką utworu Boba Dylana. Antywojenny tekst ciekawie responduje z trzecim utworem z tegoż singla – „Gdy chciałem być żołnierzem”, opowiadającym o dzieciencej zabawie żołnierzykami.
Prosta piosenka „Żegnaj Tom” to również ukłon w kierunku zagranicznego folk-rocka. Niezbyt może udany, ale wart odnotowania. Podobnie jest piosenką „Alleluja”, która swoje korzenie ma gdzieś w amerykańskim folku. Z tej samej płytki, co dwie poprzednie piosenki pochodzą jeszcze „Gwiazdka z nieba” i „Będzie padał deszcz”. Pierwsza z nich, to jeden z większych przebojów zespołu, druga zaś, to średnia z polskiego big beatu tamtych lat.
Kolejne dwa nagrania pochodzą z płyty dokumentującej festiwal „Opole 1968”. „Te opolskie dziouchy” i „Po ten kwiat czerwony” to jedne z bardziej znanych piosenek w repertuarze No To Co. Pierwsza, to przeróbka folkowego standardu, druga zaś autorski utwór, który mi osobiście zawsze bardziej kojarzył się z festiwalem żołnierskim w Kołobrzegu, niz z Opolem, ale kiedy posłuchałem wersji w której Piotr Janczerski deklamuje na wstępie, stwierdziłem, że to właśnie ta najbardziej znana wersja.
Kolejne cztery nagrania są już jakby bardziej wesołe, niż wojskowa piosenka agitacyjna. „Franek lodziarz” to typowa piosenka do radia, lekko wpadająca w ucho. Z kolei „Wiejski koncert” to skifflowa ballada, dobrze wpisująca się w autorskie oblicze grupy. Stylizowana na folk piosenka „Tańcowała Magdalenka” to jedna z ciekawszych propozycji na płycie, zwłaszcza dzięki ostrej gitarce pojawiającej się w tle. Gorzej nieco z rozimprowizaowaną częścią wokalną. „Ptaki, pola, lasy” to lekki kawałek, która dziś pewnie trafiłaby na festiwale piosenki turystycznej.
Kolejną czwórkę otwiera utwór „Tak daleko stąd do ciebie”, napisany w miejsko-folkowym klimacie, za charakterystycznymi wysokimi partiami w refrenach. W bardzo podobnym duchu napisana jest też piosenka „Zegary-stop”. Na szczęści nieco różni się od nich wykonawczo „Powiedz co mam robić”, choć generalnie cały zbiór z tej czwórki jest bardziej popowy. Uzupełnia go ballada „Opowiadał mi wiatr”.
Płytę zamykają dwa utwory z płyty „Spotkamy się w piosence” zawierającej harcerskie przeboje w interpretacjach ówczesnych gwiazd polskiej piosenki. „Otwarte okna” to współczesna piosenka, zaangażowana w nieco countrowym stylu, zaś „Płonie ognisko”, to znany standard. Wersja No To Co okazuje się być świetnie, choć prosto zaaranżowana. Lekki, folk-rockowy klimacik pozostawia po sobie dobre wrażenie.
Trudno oceniać taką płytę, bo to zestawienie dość przypadkowych utworów. Zespół No To Co, mimo iż popularny swego czasu nie jest też jakimś epokowym odkryciem, ale na pewno dobrze się stało, że wydawca postanowił przypomnieć te piosenki. Warto posłuchać jak raczkował polski folk-rock.

Rafał Chojnacki