Albion Band to jedna z żywych legend brytyjskiego folk-rocka. Jednak ich album zatytułowany „Stella Maris” zaczyna się od dźwięków rodem z rocka progresywnego. Dopiero wgląd w książeczkę dołączoną do płyty mówi nam, że to kompozycja tradycyjna. Gdyby nie ten fakt można by postawić „Broomfield Hill” w jednej linii z niektórymi dokonaniami Marillion.
Z „Such A Paradise” jest już jakby nieco bardziej folkowo, choć z drugiej strony też nie tak bardzo. Wreszcie jednak pojawiają się skrzypce i flety.
Z kolejnym utworem – instrumentalną wiązanką jest znacznie lepiej, podobnie jak z zakończeniem płyty. Po drodze zdarza się jeszcze jednak kilka nijakich kompozycji, jak choćby „The Ship”.
W składzie, który nagrał tą płytę tylko Ashley Hutchings jest bardzo znanym muzykiem. No, może jeszcze Phil Beer, który na kilku bardzo ciekawych płytach się pojawił. Reszta muzyków nie zachwyca swoim graniem. Rozczarowuje zwłaszcza Martin Bell, muzyk skądinąd całkiem niezły, który oddał tu pole syntezatorom. Również Cathy Lesurf nie wydaje się być najciekawszą wokalistką dla Albion Band. Jest chyba nieco za bardzo krzykliwa.
Płyta jest nieco eksperymentalna i trzeba powiedzieć szczerze, że nie jest to najbardziej udany eksperyment. Nie najlepsza płyta świetnego zespołu, to i tak więcej, niż w przypadku wielu innych folk-rockowych kapel. Szkoda tylko, że grupa zatraciła gdzieś to co w niej najważniejsze – specyficzny klimat brytyjskiego folku.

Rafał Chojnacki