Tradycyjna muzyka celtycka, zagrana z dużym wyczuciem, to sedno albumu „Lake of Learning” sygnowanego przez Tima O`Shea i jego przyjaciół. Mimo, że dominuje tu granie w dość schematycznym stylu, to jednak płyta jest bardzo ciekawa. Głównie za sprawą wyboru materiału. Utwory tanecznie nie należą na pewno do tych najbardziej znanych, można więc posłuchać ich z ciekawością, bez ryzyka znudzenia. Ciekawie są też dobrane piosenki. Jedną z nich napisał sam Tim, chodzi o utwór „Lake of Learning”. Jest on też autorem instrumentalnej kompozycji „Feartha famine”.
Przyjaciele, którzy grywają z Timem, to starzy wyjadacze, słychać, że grali już pewnie w niejednym składzie. O`Shea to z kolei dobry wokalista, co udowadnia we własnych wersjach piosenek Rona Kavana („Reconciliation”) i Andy`ego M. Stewarta („Freedom is like gold”).
Miesiąc: Maj 2006 (Page 3 of 3)
Świetny zestaw angielskich i irlandzkich piosenek z delikatnymi wkrętami amerykańskimi. Album brzmi bardzo stylowo, a Rose Laughlin okazuje się być wyśmienitą wokalistką. Mimo, że pochodzi z Seattle, wiele wyspiarskich śpiewaczek mogłoby jej pozazdrościć.
Płyta jest raczej balladowa, na dodatek nieco senna, zawierająca czasem (zwłaszcza w partiach fortepianu) nieco jazzowej nostalgii. Mimo to ogólny oddźwięk przy słuchaniu jest raczej pogodny.
Świetne wykonania mniej znanych piosenek, takie jak współczesne „Shades of Gloria” Gerry`ego O`Beirne`a, czy też pięknie zaśpiewany standard „Red is the Rose”, to dowód na wielkość tej nie znanej mi dotąd wokalistki.
Album nazywa się „Souvenir” i rzeczywiście jest to wyśmienity podarek dla kogoś, kogo lubicie.
Gdyby ruch szantowy powstał we Włoszech, a nie w Polsce, to prawdopodobnie La Moresca Antica byłaby dziś grupą, na której nagraniach wzorowałyby się kolejne pokolenia morskich śpiewaków. Jednak w swoim kraju są po prostu jedną z wielu folkowych grup, które odróżnia to, że skupiają się na morskim folku ze swych okolic.
„Li Turchi Alla Marina” to druga płyta na której możemy znaleźć bardzo zróżnicowany repertuar. Są tu włoskie pieśni, które odpowiadają brytyjskim szantom – śpiewane na głosy, z odpowiedziami chóru. Jest też sporo zwykłych, folkowych ballad morskich i melodyjnych włoskich tańców, wśród których prym wiedzie nieśmiertelna tarantella.
Momentami czujemy się, jak byśmy mieli do czynienia z zespołem muzyki dawnej. Nic w tym dziwnego, zarówno instrumentarium, jak i część repertuaru zapewne zadowoliłyby niejedną kapelę osadzoną w nurcie historycznym.
Płytka młodej polskiej grupy Ex Usu ukazała się bez wielkiego szumu medialnego. Nie ma jej w wielkich sklepach muzycznych, ani zwykłych, ani internetowych. A szkoda, bo muzyka to przede wszystkim ciekawa.
Zaczyna się od francuskiego „Turdion”, tu zaśpiewanego po prostu jako „Intro”. Później mamy już same utwory autorskie członków zespołu.
„Mazzatello” ma w sobie coś z ducha muzyki dawnej, a z drugiej strony również coś z transowości grupy Dead Can Dance. Podobne skojarzenia budzi również utwór „4a”. Czyżby nawiązanie do wytwórni 4AD?
Z kolei „Taniec” kojarzy się z brzmieniami innego polskiego zespołu, mowa tu mianowicie o White Garden i ich przestrzennej, często autorskiej muzyce.
Rewelacyjnie brzmi tu „Oberek”, jest dość ciężki, zdecydowanie folk-rockowy. I po prostu fajny.
Ex Usu proponuje muzykę bardzo dojrzałą, na swój sposób art folkową. Dzieje się w niej sporo, dlatego też szkoda by było, gdyby album przeszedł bez echa.
Wojna secesyjna odbiła się dość mocno na amerykańskim folku, zwłaszcza, że był to wówczas folk dość młody, powoli kształtujący swoje oblicze. Tak jak wojenne szlagiery zadomowiły się w brzmieniach rodem z ulic Warszawy, tak utwory klimaty amerykańskiej wojny domowej powracają w wielu utworach, które znaleźć można w całych niemal Stanach.
Zespół Acoustic Shadows of the Blue & Gray specjalizuje się w odtwarzaniu muzyki, która brzmiała wówczas w wojskowych obozach i w miastach, często podczas agitacyjnych wieców. W brzmieniach zespołu dominują wpływy celtyckie, ale znajdują się też na folkowo zagrane motywy zaczerpnięte z tworzącej się wówczas kultury gospel, a nawet co nieco spoza południowej granicy Stanów.
Poza samym repertuarem grupa Acoustic Shadows of the Blue & Gray oferuje nam też całkiem nieźle wykonania i aranżacje swoich utworów. Muzycy występują zwykle w mundurach z epoki, co dodaje jeszcze smaku ich występom, a zdjęcia wzbogacają omawianą tu płytę.
