Miesiąc: Wrzesień 2005 (Page 3 of 4)

Lucyan

Właściwie Lucjan Wesołowski, muzyk zafascynowany brzmieniami Dalekiego Wschodu, członej zespołów Shakti Vilas i Orientacja na Orient.
Muzyk urodził się w Łodzi w 1954 roku,
W latach 1978 – 1990 współtworzył polską scenę poezji śpiewanej.
Jednak najbardziej znane są jego solowe płyty i kasety, które podpisuje zazwyczaj jako Lucyan (lub Lucyan Wesolowski). Zawierają one autorskie kompozycje z pogranicza brzmień orientalnych, folkowych i muzyki relaksacyjnej.
We Włoszech, gdzie obecnie mieszka prowadzi też grupę The Lucyan Group.

Louisa John-Krol

Australijska artystka Louisa John-Krol swoją muzykę określa jako romatyczny, eteryczny pop elfów. Cokolwiek to znaczy ważne jest, że możemy w jej twórczości odnależć elementy muzyki celtyckiej, czasem coś z bliższej jej Australii, innym razem zaś elementy world music.
Na płytach towarzyszą jej naprawdę dobrzy muzycy, co sprawia, że albumy te nie kojarzą się z syntetycznym brzmieniem muzyki new age.
W autorskich tekstach roi się od elfów, jednorożców i innych stworzeń rodem z baśni, mitów i literatury fantasy.
Louisa John-Krol wydała jak dotąd cztery autorskie płyty: „Argo”, „Alexandria”, „Ariel” i „Alabaster”. Uczestniczyła też w licznych projektach, m.in. neo-klasycznym Artemis i neo-folkowym Love Session.
Oficjalna strona artystki: www.louisajohnkrol.com

Josh Lederman y Los Diablos

Sami mówią o swojej muzyce: „Jeśli żydowski chłopak dojdzie do kapeli z hiszpańską nazwą, która gra muzykę z irlandzkimi korzeniami – to nie może zabrzmieć lepiej”. Takie zespoły postają chyba tylko w Stanach.
Los Diablos, to amerykańsko-meksykańska odpowiedź na The Pogues, a jednocześnie po prostu bardzo dobra kapela.
Skład zespołu:
Josh Lederman – wokal, gitara
Pete Varga – mandolina, gitary elektryczne
John Buczkowski – akordeon, box, banjo
Rick Pierik – perkusja
Scott Sherman – perkusja
Mike Buckley – gitara basowa
Travis Williams – gitara basowa

Babsztyl

Pierwsze kroki zespołu Babsztyl, to koncert na festiwalu Bazuna w roku 1977. Debiutowali jako duet, w skład którego wchodzili Zbigniew Hofman i Ryszard Wolbach. Później dołączył do nich Lecha Makowiecki, stworzyli w ten sposób wieloletni trzon zespołu.
Muzyka Babsztyla dążyła w kierunku folk-rocka, w którym nie zabrakło miejsca na rodzime inspiracje. Jednak brak sceny na której można było taką muzykę z powodzeniem prezentować i rozwijać sprawił, że po licznych przeglądach turystycznych i studenckich Babsztyl trafil wreszcie pod gościnną strzechę muzyki country.
Pierwszym znaczącym sukcesem zespołu w szołbiznesie było udane wystąpienie na festiwalu Opole`81. Wydana w tym czasie płyta „Szykuj sie bracie!” sprzedała się w nakładzie 230.000 egzemplarzy.
W połowie lat 80-tych Babsztylk zaczął ewoluować w kierunku muzyki pop, nie zapominając jednak o folkowych i country`owych korzeniach. W rezultacie drogi muzyków się rozeszły, Ryszard Wolbach założył rockowy, zaś Lech Makowiecki powołał do życia grupę Zayazd, umiejętnie łączącą folk, country i pop.
Życzliwe przyjęcie podczas benefisu zespołu w 2003 roku sprawiło, że formację ta można obecnie spotkać czasem na koncertach.

Fotografia pochodzi ze strony www.zayazd.pl

Galeria zdjęć III Festiwalu Muzyki Celtyckiej ZAMEK 2005 (1)

Zdjęcia z koncertów prezentowane w kolejności alfabetycznej. Autorem wszystkich zdjęć jest Rafał „Taclem” Chojnacki. Już wkrótce część druga, zdjęcia Sławka „Cashana” Szpadzika, a tam mi.n. koncert grupy Beltaine, zdjęcia z sesji, warsztaty i inne.

BAL KUZEST:


BELTAINE Zespół Tańców Irlandzkich:



COMHLAN Zespół Tańca Celtyckiego:



CZĘSTOCHOWA Pipes & Drums:


CZĘSTOCHOWA Pipes & Drums i COMHLAN:


DANAR:


DUAN:



ELPHIN:


FORANN:


GREENWOOD:



LEN:


MARW:




OPEN FOLK:


SALAKE:



SHANNON:




SUSHEE:



THE IRISH CONNECTION:



THE REELIUM:

POZOSTAŁE ZDJĘCIA:

Zespół Mop Directors:


Folkowa Team (Sławek i Beata):

Konferansjerzy:

Publiczność:

Warsztaty:



Zamek:

Booghk De Doo „Lieder aus dem Rinnstein”

Niemiecka grupa Booghk De Doo nazywa swoją muzykę „highspeed” folkiem. Niemcy lubują się w takich określeniach, w rzeczywistości mamy do czynienia z ostrym folk-rockiem w stylu The Pogues. Skojarzenia to nasuwa się od razu po wysłuchaniu piosenki „Ich muß weiter” otwierającej płytę „Lieder aus dem Rinnstein”.
„Gib mir Flügel” kojarzy się nieco z szantami, zapewne przez rubaszne zaśpiewy. Szkoda tylko, że utwór ten traci lekkość pierwszego utworu na korzyść ciężkawej, niemieckiej rytmiki. Lepiej jest już w folk-rockowej balladzie „Von Augen und Tränen”, w której z nienacka pojawiają się też instrumenty dęte. Zostają też w „Seelenfänger”, któe z kolei okraszono rytmem ska.
„Game over” to takie nieco bardziej ponure The Levellers, z resztą może to kwestia języka niemieckiego, który jest po prostu trochę ostrzejszy i bardziej ponury.
Piosenka „Bis zur Dämmerung” kojarzy się znów nieco z klimatami celtyckimi, ma też w sobie coś ze skandynawskich ballad. Oczywiście – podobnie jak reszta repertuaru – jest to utwór autorski. Z kolei „Wir sind der Sturm” to pogodna piosenka w stylu gdzieś pomiędzy The Pogues a The Waterboys. Podobnym utworem jest ballada „Spirituosentrinkerflüche”.
„Leg deine Hand in meine” zaczyna się od jakiejś gadki po niemiecku. Póżniej mamy coś lekkiego, rockowego, czy może nawet popowego. Ładna piosenka, ale trochę błaha – pewnie zespół potrzebował czegoś do radia. Po niej słuchamy kolejnego ska z akordeonem – „Horizont”. Z kolei „Sonnenreigen” to zadziorne granie oparte na ostrej, drapieżnej melodii.
Piosenka „Tu´ mir weh, Johnny”, kończąca płytę daje nam to co w Booghk De Doo najlepsze. Pogodne granie, może nieco zbyt patetyczne, ale ładne.
Niemcy prezentują się tu troszkę jako ostrzy folk-rockowcy, a troszkę jako pluszowe misie grające ładne, radiowe piosenki. Brakuje mi nieco zdecydowania, ale i tak uważam album „Lieder aus dem Rinnstein” za bardzo udany. Zaskoczył mnie bowiem kilkoma bardzo dobrymi piosenkami.

Taclem

Do odsłuchania w Sieci:

  • Ich muß weiter
  • Seelenfänger
  • Spirituosentrinkerflüche
  • (Pliki znajdują się na serwerze wydawcy. W razie komplikacji piszcie do nas)

    Akelei „Ancolie”

    Grupa Akelei, to folkowy kwartet z Belgii. Grają muzykę folkową z nieco archaicznym zacięciem. Nadaje się więc ona zarówno na festiwal folkowy, jak i na barokowe przyjęcia i rauty. Połączenie muzyki dawnej i folkowej to z resztą w Belgii dość często spotykana mieszanka.
    Zespół Akelei sięga głownie po brzmienia flamandzkie, z niewielkimi naleciałościami francuskimi i bretońskimi. W gruncie rzeczy jest to muzyka głównie dla wielbicieli tradycyjnych brzmień. Jednak myślę, że coś znajdą tu również kreatywni muzycy. Jest to bowiem źródło ciekawego materiału, podanego w tradycyjnej formie, aż proszącego się o przeróbkę.
    Muzyka folkowa przeplata się tu z brzmieniami charakterystycznymi dla muzyki dawnej. Nad większością kompozycji czuwał tu Stefan Bosmans, którego utwory można czasem znaleźć w repertuarze innych wykonawców.
    Są tu bouree, jig, walce, branle a nawet menuet. Wszystkie bardzo ciekawie zagrane i poukładane. Jednak największą perełką tej demówki jest ballada „La rentree”. Polecam.

    Rafał Chojnacki

    Finisterra „Als die Erde eine Scheibe war”

    Spodziewałem się płyty nieco mocniejszej, bardziej metalowej, tymczasem zespół Finisterra trochę mnie zaskoczył. Więcej tu podbarwionego średniowieczem folk-rocka, niż folk-metalu, mimo, że to właśnie na tej ostatniej scenie niemiecka grupa ostatnimi czasy bryluje.
    Nawet mocniejsze kawałki, jak „Skudrinka” czy „Schondilg” nawiązują raczej do hard rocka, niż do metalu. Czasem jest tez coś dla miłośników gotyku. Wciąż jednak pozostajemu w kręgu muzyki dawnej i folku.
    Mimo, że Finisterra gra dość dobrą muzykę, to nie dorasta do pięt takim formacjom, jak In Extremo, czy Schandmaul. Same szczere chęci i kilka pomysłów też nie wystarczą. Mimo, że jest tu kilka miłych dla folkowego ucha fragmentów (np. „Vite perdite tranx”), to niestety ich fonograficzny debiut (a taką właśnie płytą jest „Als die Erde eine Scheibe war”) uznaję za niezbyt udany.

    Taclem

    Do odsłuchania w Sieci:

  • Totus floreo
  • Vite perdite tranx
  • Skudrinka
  • Violenca
  • Quid habis?
  • (Pliki znajdują się na serwerze zespołu. W razie komplikacji piszcie do nas)

    Cajole „Un-Reel”

    Belgijska grupa Cajole raczy nas niezłym albumem z folk-rockowa muzyką z Irlandii i okolic. Te okolice, to między innymi autorskie kompozycje członków zespołu. Zwłaszcza we własnych kawałkach zespół zbliża się do formuły pop-folkowej. Nie brzmi to jednak źle. Nie ma lekości The Corrs, ale nie ma też przesłodzenia, często w tej formule spodziewanego.
    Czasem możemy znaleźć bardzo rockowe nawiązania, np. w „The Wacko Breton” pobrzmiewają echa gitary Lenny`ego Kravitza. W „Dirty Old Town” mamy do czynienia z pastiszem reggae. Do czego nawiązuje „Jazzy Pipes” nie musze chyba pisać. Zaś „The great song of indifference” Boba Geldofa, zagrane jako ska (z dudami zamiast trąbek), to porawdziwa rewelacja. Szczytem jest przeróbka „Loch Lomond”. Ciekawe, czy poznacie.
    W muzyce grupy Cajole podoba mi się oryginalne podejście do tematu. Fajne rytmy, bez zbędnych kombinacji, ale nie prostackie. Słowem – granie na poziomie.
    Ciekawą postacią jest tu dudziarz, producent i muzyk wspierający wiele innych projektów – Peter Derudder. To rzeczywiście zdolny facet, zaczynam się przyglądać jego poczynaniom z coraz większą ciekawością.

    Rafał Chojnacki

    Anna-Kaisa Liedes „Utua”

    Bardzo ciekawya płyta, choć momentami niezbyt łatwa w odbiorze. Grupa Utua doskonale sobie radzi, za to wokal Anny-Kaisa, mimo, że piękny, to czasami może nieco razić, o ile nie jesteśmy przyzwyczajeni do wokalistek śpiewających w wysokich rejestrach. Gdyby wszystkie piosenki śpiewała tak, jak cudowną balladę „Viimeistä yötä”, byłoby naprawdę super. Ostre śpiewy i krzyki (nie mylić ze spiewam na krzyku) w początkowo sennym utworze „Lumivalkija”, czy również w „Haitra”, są zapewne pochodzenia ludowego, jednak według mnie nie korespondują za bardzo z resztą materiału. Mimo że wszystko tu ma karelskie korzenie, to jakieś dysonanse się pojawiają.
    Trochę na tej płycie kliamtów jazzowych. Najwyraźniej widoczne są w „Älä sinä laula”, „Toisko tuuli” i świetnym „Rannan kivellä”.
    Utua, to dziśnazwa grupy z którą gra Anna-Kaisa Liedes. o tym jak radzą sobie na żywo mogliśmy przekonać się na festiwalu EBU 2005 w Gdańsku. Nie ulego wątpliwości, że godnie reprezentowali tam Finlandię.

    Rafał Chojnacki

    Page 3 of 4

    Powered by WordPress & Theme by Anders Norén