Cajun na folk-rockowo? Proszę bardzo, na dodatek prosto z Holandii. Mimo, że brzmi to bardzo multikulturowo, to zaznaczę, że że wokaliści amerykańscy, śpiewający w cajun w większości nie znajątego dialektu i śpiewają fonetycznie. Cochon Bleu nie są więc wiele gorsi, zwłaszcza, że mieszkają przez granice z jednym ze źródeł muzyki cajun. Mówię tu o tradycjach francuskich, mających wpływ też na muzykę Niderlandów.
Wspomniałem o folk-rocku. Oprócz tradycyjnych instrumentów (akordeon, mandolina, tarka, harmonijka ustna, akustyczna gitara) Cochon Bleu używają też rockowej perkusji i elektrycznej gitary.
Efektem jest jedna z najsympatyczniejszych cajunowych płyt, jakie słyszałem. Niby wierna stylistyce z południa Stanów, a jednak bardzo różnorodna i naprawdę ciekawa. Być może dizeje się tak dzięki kroplom folku bliższego Europie (jak „J`aime Pas Les Haricots” i „Ton Tour”), czegoś ze starego rocka i boogie („Eunice Two-Step”) i tej odrobinie country (jak w „Dear Doctor”, który to utwór jest nota bene coverem Rolling Stonesów).
Jeśli ktoś spodziewa się po tej płycie jakichś niesamowitych emocji… to nie powinien się zawieźć. Jest to strasznie szczera i jednocześnie bardzo dobrze zagrana płyta.

Taclem