Recenzja art-rockowego zespołu w folkowym serwisie? No ale musicie przyznać, że okładka wygląda bardzo celtycko. I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z tą płytą – od okładki. Anioł, statek i plecionka celtycka.
Andy Latimer, lider grupy Camel oddaje tą płytą hołd swoim przodkom. A tak się składa,że dziadek Andy’ego był irlandzkim emigrantem. Dlatego też płytę otwiera piękna „Irish Air” – jedyny utwór na płycie oparty na tradycyjnej melodii. Później trafiamy do tytułowego Portu Łez. Cóbh było takim portem, stąd wypływano za Wielką Wodę. Opowieść o emigrantach snuje się dalej, aż docieramy do mojej ulubionej piosenki z tej płyty – „Eyes Of Ireland”. To opowieść jaką dziadek snuje wnukom przed zaśnięciem.
Płyta urzeka pięknem. Sprawiła, że sięgnąłem po inne albumy tego zespołu, ale żaden mnie tak nie urzekł. Jest jeszcze piękna „Snow Goose”, oparta na bajce, ale dla mnie Camel to przede wszystkim „Harbour Of Tears”.

Dodaj komentarz