Jako że z muzyką galicyjską i asturyjską kontakt mamy w Polsce niewielki (choć z tego co mi wiadomo grono fanów rośnie), tym chętniej sięgnąłem po płytę jednej z bardziej znanych grup uprawiających ten rodzaj celtyckiego folka.
Brenga Astur to nazwa ktorą można przetłumaczyć jako „Siła/Moc Asturii”. Zespół gra tradycyjną muzykę celtycką z północnej Hiszpanii, niekiedy posiłkując się dźwiękami z Irlandii, Szkocji i Bretanii. Oprócz poszukiwań ciekawych melodii członkowie zespołu szukają też ciekawych brzmień, niekiedy wykorzystjąc w ich kreowaniu rockowe instrumentarium. Tam gdzie to pasuje dodają perkusję i gitarę basową, bez wątpienia wpisując się w ten sposób w poetykę folkrockową. A jednak ich muzyka wciąż zachowuje znaczną ilość pierwiastków tradycyjnych.
Wspaniałym przewodnikiem po tej płycie jest dołaączona do niej książeczka w której przeczytać możemy kilka słow (m.in. po angielsku) o każdym z prezentowanych utworów. Nie widzę więc sensu rozpisywać się o pochodzeniu poszczególnych utworach, ani o ilości gości na płycie. Wspomnę tylko o tym, że otwierający płytę „Esi guaje maróse” na szkockich dudach gra gościnnie znany nam już Eric Rigler z formacji Bad Haggis.
Tym co zawsze zwraca miją uwagę kiedy słucham muzyki asturyjskiej jest niesamowite brzmienie tamtejszych dud. Na tej płycie słyszymy zarówno dudy szkockie, jak i asturyjskie gaita. Można je porównać ze soba, słychać różnice jakie są w brzmieniu i technice.
O brzmieniu utworów decyduje również w dużej mierze Marta Arbaz, wokalistka grupy. Piosenki śpiewane są po asturyjsku, ale jak przystało na porządne wydawnictwo mamy tlumaczenia na angielski w załączonej książeczce.
Jeśli uda Wam się dostać tą płytę – polecam gorąco.


Taclem