Płyta ta może być odpowiedzą na wszelkie pseudoceltyckie albumy z muzyką relaksacyjną z pogranicza new age. Nie mnie tu oceniać który rodzaj muzyki jest bardziej wartościowy, ale słyszę wlaśnie że można zagrać niesamowicie kliamtyczną muzykę na dawnych instrumentach, bez potrzeby wspierania się orkiestrą z klawisza. Tak więc mamy silny cios tradycjonalistów w nos elektro-folkowców.
Bonnie Rideout bywa określana jedną z najlepszych skrzypaczek szkockich naszych czasów. Nawet jeśli byłaby to opinia nieco na wyrost, to płyta ta udowadnia że ma ona świetny warsztat i duże wyczucie muzyki tradycyjnej. Jest to o tyle ważne że na płycie takiej jak ta próżno szukać opętanych ultra-szybkich jigów i reeli. Tutaj najszybszą melodią jest bodajże marsz. Dlatego też klasę skrzypka poznać tu można raczej po pięknych melodiach, zagranych z wyczuciem i szacunkiem dla tradycji.
Szkocką skrzypaczkę wspiera w tych nagraniach kilku muzyków związanych z wytwórnią Maggie’s Music. Jest wśród nich świetna harfistka – Sue Richards, duet Karen Ashbrook & Paul Oorts, zespół Hesperus, oraz sama właścicielka wytworni (która też nagrywa swoje płyty) grająca na dulcimerze. Oprocz tego słyszymy całą masę innych instrumentów, wśród nich : wiolonczelę, viola da gamba, akordeon, różne flety, dudy szkockie, klarnet, mandolinę i gitarę.
Część utworów jest zapewne znana miłośnikom muzyki celtyckiej, ale to raczej ta mniejsza część. Sporo tu kompozycji mniej znanych, a nawet współczesnych. Część starych została przearanżowana (polecam wariacja na temat „Highland Laddie”) specjalnie na potrzeby tego fonogramu.
Wielbiciele spokojnej muzyki, ktorym łza kręci się w oku podczas patetycznych scen z „Breavehearta” muszą mieć tą płytę. Innym też powinna się ona spodobać.

Dodaj komentarz