Szwajcarski zespół Girlandia to formacja folk-rockowa. Pierwsze, co rzuca się w uszy po włączeniu ich płyty, to niesamowita precyzja grania. Nie maskują niczego ani szybkimi rytmami, a nie głośną perkusją. Zdarzają im się za to wycieczki w stronę jazzu.
Właściwie wszystko brzmi tu dobrze, mamy selektywnie grającą perkusję, dzięki studyjnym trickom „wędrującą” czasem z kanału do kanału. Mamy też świetne partie fletu poprzecznego i skrzypiec. Towarzyszą im jazzujące dźwięki gitary i akustycznego basu. Całość uzupełniają rytmiczne kongi.
Kapela ma też bardzo dobrego wokalistę, śpiewającego troszkę w klimacie Boba Geldofa.
Czegóż więc chcieć jeszcze ? Odrobiny szczęścia. Myślę, że Girlandia, to grupa, która zasługuje na to, żeby o niej pisać. Jako kapela celtycka ze Szwajcarii mają małe szansę na to by stać się znanymi na scenie międzynarodowej, a szkoda. Mam nadzieję, że przynajmniej u nas znalazłoby się kilka osób którzy docenią tą grupę.
Mnie Girlandia oczarowała od pierwszych do ostatnich dźwięków. Poszukajcie nagrań tej grupy, jeśli chcecie niebanalnego i ambitnego folk-rocka opartego na muzyce irlandzkiej.
Taclem

Dodaj komentarz