Z całą odpowiedzialnością chcę nazwać Blackthorn jednym z najlepszych celtyckich zespołów folkrockowych. Jako że pochodzą ze Stanów, majątam sporą konkurencję.
Nie spieszą się jadnak jak punk-folkowcy z Dropkick Murphy’s. Są nieco bardziej żywiołowi od grupy Toma Lenahana. Właściwie to najbliżej im do wczesnych lat grup takich jak Spirit of the West, czy Great Big Sea, tyle że tamte są z Kanady. Muzyka grupy Blackthorn wygląda właśnie tak jak skład zespołu. Sa tu doświadczeni muzycy kolkowi, tacy jak Mike O’Callaghan, czy Seamus Kelleher. Wspierają ich czterej utalentowani młodsi muzycy. Na zbiegu tych temperamentów spotykamy się ze świetną folkrockową muzą.
Nie brakuje niekiedy gitar, są piękne partie dud i whistles. Na dodatek młodsi członkowie grupy udzielaję się tu wokalnie w różnych utworach, dzięki czemu mamy kilku prowadzących wokalistów.
Same piosenki też stanowią wzorcowy przykład takiego grania. Mimo iż są to współczesne kompozycje, to czuć je na milę irlandzkim klimatem. Pomaga w tym fakt, że licznie powplatane są cytaty z muzyki tradycyjnej.
Sporo tu balladek, jak „Carry on”, czy „The Border”, ale mamy też sporo szybszych kawałków (choćby „Matter of Opinion”). Jak przystało na amerykanów grają też celtic-hip-hop-bluesa w stylu Black 47 – „Jig Junk”. Z kolei w akustycznym „Clearmountain Aire” Blackthorne goszczą samego Johna Whelana.
Album jest dedykowany pamięci ofiar zamachu z 11 września 2001. Blackthorn nagrywali w tym czasie swoją płytę.


Taclem