Płyta ta ukazala się jako dodatek do olszytńskiego wydania „Gazety Wyborczej”. Zdaję sobie sprawę że trudno pewnie ją dziś znaleźć, ale nie zawsze pisze się o płytach łatwych do nabycia. Ten krążek jest o tyle ważny, że udowadnia nierozerwalne więzy szant z celtyckiem folkiem. Przynajmniej naszych rodzimych szant.
Płytę otwierają Perły i Łotry, jedyny zespół, który zamieścił na składance aż trzy utwory. Pierwszy, to szybki „Grand Banks”, z nieco bluegrasowym banjo. Aranżowany w kliacie be bop „London River”, to jeden z przebojów grupy Fairport Convention. Ciekaw jestem jak kompozytor odebrałby to wykonanie. Bretońska „La Carmeline” to z kolei żywa marynarska piosenka, zaprasza do tańców, chulanek i swawoli.
Perły należą do grona kapel, któe łączą folkowe (irlandzkie, szkockie, bretońskie) granie ze świetnymi wokalami. Wybrane tu utwory doskonale ukazują różnorodność ich repertuaru.
Zespół Kazik i Żeglarze wywodzi się z mazurskich tawern, jest więc to zespół głównie „szuwarowo-bagienny”. Widać jednak że na potrzeby nagrań studyjnych trochę popracowali nad piosenkami. „Stary Port w Amsterdamie” to udana stylizacja na portową balladę. „Znów na Mazury” z kolei to knajpiana piosenka o Mazurakich rejsach. Nie przepadam za takim graniem, ale wiem że ma ono swoich zwolenników.
Pozytywnym zaskoczeniem okazał się dla mnie zespół Mordewind. „Chłopcy do rej”, a zwłaszcza „Ave Virgo Maria” to naprawde fajne kawałki. W drugim z tych utworów mamy ciekawą sprawę. Nawiązująca do średniowiecza melodia wpleciona została w temetykę skandynawską. Porzypomona mi to szwedzką Garmarnę śpiewającą pieśni Hildegardy von Binden.
Olsztyński Mietek Folk to dziś kapela szanty-folk-rockowa. Udowadniają to piosenkami „Morskie pogody” i „Powrót do domu”. Grupa ta znalazła swoją niszę i choć wiele kapel próbuje sił w podobnym repertuarze, to właśnie Mietek Folk króluje w takim graniu. Jakim ? Posłuchajcie wspomnianych tu piosenek, czy choćby ostatnich nagrań wydanych na płycie „Spisek Collinsa”, a zrozumiecie o czym piszę.
Zespół Kochankowie Sally Brown pod tytułem „Sztorm” ukrył jeden z najbardziej klimatycznych utworów z repertuaru The Pogues – „Young Ned Of The Hill”. Piosenka jest naprawdę świetnie zagrana, mama nadzieję, że zespół jeszcze pójdzie tym tropem. Z drugiej strony w utworze „Gdy wypływałem” mamy wycieczkę do Bretanii i muszę przyznać, że nie wiem który z tych nurtów bardziej wart jest eksploracji. Może po prostu da się je eksploatować równolegle.
Grupa Cztery Refy to klasycy szantowego grania, niegdy nie stronili od folka, co udowadniają dobitnie chocby w utworze „Gdy Św. Patryk miał swój dzień”, opowiadającym o sztormie w dniu poświęconym narodowemu patronowi Irlandii. „Szanta saletrowa” to z kolei ciekawy przykład tego że można pieśni morskie tłumaczyć dość wiernie i jednocześnie ładnie.
Na zakończenie pozostał nam zespół Klang, z ciekawą stylizacją „U Gildy”, oraz znacznie mniej ciekawymi „Naleśnikami”. Na dodatek drugi z tych utworów troche trudno wogóle zrozumieć, pewnie ktoś trochę nie tak pokręcił gałkami w studiu.
Składanka dość różnorodna, a co za tym idzie warta uwagi. Jak wspomniałem niełatwo ją znaleźć, ale myślę że znajomi żeglarze zawsze jakoś pomogą.

Taclem