Tadeusz Woźniak dał się przed laty poznać jako folkowiec w brytyjsko-amerykańskim stylu. Siadal facet z gitarą i grał, czasem przygrywał mu jakiś band lub przyspiewywał chórek. W swojej twórczości nieraz sięgał po wiersze twórców inspirujących się kulturą ludową. Kiedy po długiej przerwie wydał płytę „Tak tak, to ptak”, również znalazło się na niej sporo akcentów etnicznych. Dlatego też po płycie „Ballady polskie” wiele oczekiwałem. I od razu na wstępie muszę zaznaczyć że srodze się zawiodłem.
Woźniaka wspierają znajomi aktorzy. Możnaby powiedzieć, że już to nie wróży płycie najlepiej, ale myślę że to nie miejsce na złoślowości.
Niestety nawet bez złośliwości trudno odebrać tą płytę pozytywnie. Aranżacje są rozdmuchane, niby to przepych, ale trąci myszką. Całość przypomina raczej nieudany Teatr Telewizji, niż ciekawą płytę. A szkoda, bo materiał ciekawy – wiersze wybitnych polskich poetów. Mickiewicz, Słowacki i Leśmian nie ratują niestety warstwy muzycznej. Może nie tyle muzycznej, co wykonawczej. Te same piosenki inaczej zaaranżowane i zagrane mogłyby pięknie zaiskrzyć, a tak, proszę Państwa, mamy gniota.
Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz