Płyta „Down to the Sea Ships” to dla mnie aktualnie najlepszy album w kategorii „maritime folk”. Mimo iż polska scena szantowa jest bardzo rozległa i bogata jeszcze nikomu u nas nie udało się nagrać takiej płyty. Dziesięć autorskich piosenek, napisanych i zaaranżowanych z olbrzymią fantazją. Duża w tym zasługa autora piosenek, wokalisty i gitarzysty – Vincenta P. Brophy`ego. Jest on Irlandczykiem urodzonym w Dublinie, który osiadł na stałe w Południowej Australii. Wcześniej Vincent grał z takimi grupami, jak Sanechie, czy Roanoka.

Cała płyta to piosenki które napisał o tak pięknym zakątku świata, jakim jest południowo-wschodnia częśc australijskiego kontynentu. W utworach tych ożywają parowce, wielkie statki pasażerskie, barki i stare, zapomniane promy. Mamy tu wspomnienie o wielorybnikach, kapitanach rzecznych statków i żaglowców.

Już pierwsza piosenka – „Down, down to the ocean blue” – przekonuje do płyty. Z resztą nie tylko same piosenki są tu atutami. Vincent jest również dobrym wokalista. Wystarczy posłuchać choćby wielorybniczej pieśni „Bay whalers of twofold bay”, by się o tym przekonać.

Niekiedy, jak w piosence „The James Craig” autor zbliża się stylistycznie do najbardziej tradycyjnych pieśni morskiego folku. Tak zaaranżowany utwór mógłby wykonywać Ewan McColl, czy Pete Seeger. W tym samym z resztą utworze Brophy wykorzystuje melodię znanego marynarskiego tańca, jako drugą cześć kompozycji. Podobnie tradycyjną konstrukcję ma „Hi, hi the little boat rides”, gdzie w tle pobrzmiewa inna znana melodia.

Jak wspomniałem, przynajmniej na jakiś czas, płyta ta zagości w moim odtwarzaczu. Mam nadzieję że wpadnie w łapki naszych szantymenów. Mam też nadzieję że oprócz ewentualnego przerobienia kilku piosenek Vincenta na polskie wersje ktoś pomyśli by napisać taki właśnie, niezwykle klimatyczny, autorski program.

Taclem