Podstawowym powodem, dla którego sięgnąłem po tą płytę byl fakt że Steczkowska dostała za nią Fryderyka w „naszej” kategorii. Niektórzy twierdzą że potwierdza to fakt że nagrody te rozdawane są niemal w gronie znajomych. Z drugiej jednak strony nie umniejsza to faktu że „Alkimja” to płyta bardzo ładna.

Folkowe elementy są tu obecne niemal cały czas, „Alkimja” to album nawiązujący do muzycznych tradycji żydowskich. Mnie osobiście razi nieco dramatyczna forma jaką nadano niektórym utworom (Kwiaty więdnące”, czy „Morenica”). Widać że inspiracje kulturą żydowską nie płyną choćby z przedwojennych ulic i podwórek, a raczej z teatrów i scen, na których utarło się dość charakterystyczne spojrzenie na tą kulturę. Czy to źle ? Może niekoniecznie, ale przynajmniej trochę nieautentycznie.

Nie ulega wątpliwości że folkowcy mogą znaleźć tu coś dla siebie, jak choćby utwór „Wędrowni sztukmistrzowie”, bardzo dobrą piosenkę, swoistą kwintesencję tego o co w tej płycie powinno (moim skromnym zdaniem) chodzić.

Bardzo dobrze na odbiór całości wpływa różnorodność albumu, z tego co wiem odpowiada za nią Mateusz Pospieszalski. Również teksty Romana Kołakowskiego dobrze oddają atmosferę płyty.

Podejrzewam że znawcy world music zakwalifikowaliby płytę do kategorii pop-folk. Nie umniejsza to jednak w żaden sposób jej walorów.

Taclem