Punk-folkowcy z amerynańskiego The Skels dają tu ostro czadu. Już od pierwszych dźwięków nie mamy wątpliwości, że nieobce im kapele takie jak Flogging Molly, czy Dropkick Murphy`s.
Poprzednia płyta – „Stoney Road” – zawierala materiał premierowy przemieszany ze starszą demówką. Brzmiała dzięki temu trochę niespójnie. „Any Port In A Storm” to już zupełnie inna historia. Mamy tu 100% autorskiego materiału i wreszcie The Skels pokazują się nam w pełnej krasie.
Wściekły wokal Chrisa Freida mógłby z powodzeniem zabrzmieć na każdej punkowej płycie, również pod względem żywiołowości zespół nie ustępuje punk-rockowcom. Jednak folkowe melodie i część instrumentarium (banjo, mandolina, tin whistle) przywodzą na myśl stare dobre czasy The Pogues. W odróżnieniu jednak od swych pra-przodków Skelsi nie próbują swojej muzyki sprzedać wszystkim, nie bawią się więc w wygładzone brzmienia. Faktem jest że tak właśnie brzmi muzyka punk-folkowa początku XXI wieku.
Nie ulega jednak wątpliwości że pewnych patentów wymyślonych przez Poguesów nie da się przeskoczyć. Wystarczy porównać choćby „Black Waterside” ze starym „Misty Morning, Albert Bridge”, by dostrzec podobieństwa. Są też jednak utwory bardziej oryginalne, jak choćby „Glass O` Stout”, czy „One For The Road”.
„Any Port In A Storm” to spory krok naprzód. Czekamy na następny.
Taclem

Dodaj komentarz