Pamela Wyn Shannon nalezy do artystek, którym nieobce klimaty nieobce tajemnicze, nieco magiczne klimaty. Jej muzykę polecają portale poświęcone wiccanizmowi i poganstwu. Folkowe kapele z tych kręgów bywają niekiedy ciekawe, lecz zazwyczaj niestety treść przerasta formę. Jednak w przypadku Pameli nie możemy wytoczyć takiego zarzutu. Płyta zawiera dobre, ciekawie zaaranżowane piosenki, a obcowanie z jej zawartością jest prawdziwą przyjemnością.
Jeśli miałbym kogoś przekonywać do tego, że neofolkowa twórczość może być bardzo wartościowa, to poleciłbym spokojne i wyciszone piosenki Pameli Wyn Shannon.
Te piosenki pełne są poezji, zaś muzyka delikatnie czerpie z brytyjskiej i celtyckiej tradycji. Przykładem może tu być rozbudowana kompozycja „Just Shy of Rising Tide”. Gdyby grupa The Corrs straciła nieco spojego komercyjnego zadęcia i zwróciła się jednoznacznie ku folkowi, mogłaby tak właśnie brzmieć. W utworze tym czuć też odrobinę inspiracji graniem starego składu Pentangle (z Bertem Janschem) i ogólnie folkowymi improwizacjami w tym stylu.
Mamy tu też utworek folk-rockowy, na dodatek w stylu zbliżonym do angielskiego Fairport Convention. Mowa tu o piosence „As I Roved Out”.
Na zakończenie płyty dostajemy jazzującą przeróbkę utworu Nicka Drake`a – „I Was Made To Love Magic”. Właściwie piosenka ta wnosi do płyty zupełnie inne akcenty, traktuję ją więc jako swoisty bonus track.
Jak już pisałem, zawarta na płycie muzyka jest godna polecenia.
Taclem

Dodaj komentarz