16 przypowieści o życiu miłości i śmierci. Tak określa swój program Jacek Kaczmarski. Coś w tym na pewno jest. Kaczmarski jest folkowy w dylanowski spokój, i udowadniają to płyty takie jak ta – akustyczne, słyszymy tu tylko gitarę i głos.
Kaczmarski od kilku lat ucieka przed mianem „barda Solidarności”, idzie mu to całkiem nieźle, pisze obecnie… o podobnych tematach. Dane mi było uczestniczyć w chacie internetowym z artystą i jego wypowiedzi łączą się w jedno. Oznacza to że jest on po prostu jednym człowiekiem i Kaczmarski – człowiek myśli to samo wypowiada Kaczmarski – artysta. To dobrze. Jako „folksinger” staje się przez to bardziej autentyczny.
Co można powiedzieć o muzyce. Trochę tu ballady, piosenki autorskiej, ale tak naprawdę na pierwszy plan w przypadku Kaczmara zawsze wychodzą teksty. To one są najważniejsze w jego twórczości. Wydawca poświęcił im ładną wkładeczkę.
Jak to zwykle z takimi płytami jest jakieś piosenki się wyróżniają. Do takich należą „Dwie Skały (Two Rocks)” o miejscowości w której stoi australijski dom artysty. Ważne też są piosenki o obrazach. Do tego cyklu należy stary program „Muzeum”. Potem wielokrotnie Kaczmarski opowiadał o swoich interpretacjach płócien mistrzów. „Sąd nad Goya” to spojrzenie na twórczość tego kontrowersyjnego malarza. Niektóre utwory są pisana niemal zupełnie folkowo, np. „Romans historyczno – erotyczny” to wypisz – wymaluj rosyjski folk. Z resztą Kaczmarski jest jednym z lepszych interpretatorów (i uczniów, oczywiście mentalnie) Wysockiego.
Znajdujemy tu przede wszystkim ciekawe opowieści, w większości opatrzone wyjaśnieniami autora. Polecam.
Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz