Płyta „Amors” to drugi album włoskiej grupy InChanto. Zgodnie z tytułem jest to płyta o miłości. Miłości do ziemi, nieba, do życia. I można się w tej płycie zakochać.
Sporo tu łagodnego brzmienia, właściwie to InChanto można by określić jako taki włoski Clannad (zwłaszcza celtycko-brzmiący „If I were”) skrzyżowany z Loreeną McKennitt. Nie wiem jednak czy nieco by to nie skrzywdziło omawianej tu kapeli. Faktem jednak jest że wokal Micheli Scarpini kojarzyć się może właśnie z tą drugą artystką.
Spore instrumentarium i niebanalne aranżacje to kolejny atut grupy. Długie i rozbudowane kompozycje, sporo nawiązań do muzyki dawnej („Le jongleur”) i ludowej („Scottisch a bergere”), oraz wspomniany już piękny śpiew, to powody dla których „Amors” stał się jedną z moich ulubionych płyt już po pierwszym przesłuchaniu.
Monumentalny „Aquae noctium”, nostalgiczny „Vago tremor” i nieco płaczliwy „Amoricordi” to najbardziej „jesienne” opowieści z tych które snuje zespół. Blisko im w tym momencie do skandynawskiego projektu Secret Garden.
Piękna płyta, pełna przejmującej muzyki. Polecam wszystkim, którzy poza decybelami cenią w muzyce coś jeszcze.
Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz