„Balony…” to płyta promocyjna, która ma doprowadzić do powstania w niedalekiej przyszłości nowego, pełnowymiarowego albumu szczecińskiej formacji Emerald. Mam nadzieje że zagrywka ta się uda, w końcu na nową płytę grupy czekamy od 1998 roku.
Warto pokrótce omówić co zespół proponuje nam na tej płycie. Otwiera ją nietypowe wykonanie żeglarskiego standardu „Hiszpańskie dziewczyny”. Dlaczego nietypowe ? Słyszeliście kiedyś tą piosenkę w rytmie ska, na dodatek z trąbką, tak charakterystyczna dla tej muzyki ? No to już wiecie czemu nietypowe, dodam tylko że Emeraldom udało się tchnąć nowe życie w ten dość wyświechtany standard.
Prosto z żeglarskiej kei grupa prowadzi nas do pubu. „Pub`s Reel” to zestaw instrumantalnych melodii do tańca, w charakterystycznej emeraldowej manierze. Grupa nie gna na siłę do przodu, za to brzmienie ich jest w pewien sposób „zagęszczone”, sporo w tej muzyce bardzo konkretnej zawartości.
Jeśli już jesteśmy w pubie to nie może zabraknąć whiskey. Irlandzką whiskey i to na dodatek dzban, zespół stawia nam w nieśmiertelnym „Whiskey in the Jar”. Na płycie słyszymy dodatkowo dęciaki, których nie ma na koncertach ale wpasowują się nieźle w konwencję. Utwór udowadnia że można grać nieźle ten kawałek bez konieczności odwoływania się do wersji znanej z repertuaru Thin Lizzy (dla młodszych czytelników – wersja grana przez Metallicę). Leszek Czarnecki, lider grupy pogrzebał trochę w oryginalnych słowach, ale szczegółów nie podam, bo wówczas recenzja musiałaby być opatrzona etykietą „od lat 18”.
Po pijackim standardzie czas na troche tańca. „Skye Boay Song Medley”, to wiązanka tańców zawierająca tytułowy motyw ze Szkocji. Oprócz niego słyszymy też opętańczego reela rodem z Irlandii, gdzie Odessa, skrzypaczka grupy daje niezłego czadu. To jeden z najbardziej energetycznych kawałków zespołu, typowy koncertowy killer porywający do tańca.
Na zakończenie Lecho daje nam się poznać jako zdolny autor piosenek. „Trzy dziewczyny na A” to autorska piosenka, trzeba się w nią wsłuchać, bo to jeden z najlepszych rodzimych folk-rockowych kawałków, opatrzony niezłym tekstem, z wieloma odwołaniami do The Pogues (w utworze pojawia się nawet osobiście Shane MacGowan). Mam nadzieję że ma dużej płycie grupy znajdzie się więcej takich numerów.
Jeśli miałbym się pokusić o ocenę, to najwyższa z możliwych, pod warunkiem że będzie ciąg dalszy.
Taclem

Dodaj komentarz