Sampler wytwórni Park Records to jednocześnie swoiste „The Best of…” brytyjskiego folka. No bo jak inaczej nazwać płytę, na której sąsiadują ze sobą nagrania Steeleye Span, Pentangle, Maddy Prior i Davey’a Arthura ? Tak więc wytwórnia ta zebrała pod swoimi skrzydłami bardzo dobre kapele.
Jednak cel jest przecież inny – chodzi o coś w rodzaju prezentacji. Muszę przyznać że w tej roli płyta sprawuje się dobrze – przekonałą mnie do grupy, któej nie znałem i po którą chętnie sięgnę w przyszłości.
Mowa tu mianowicie o zespole Lindisfarne. Zwłaszcza ich utwór „Born At The Right Time” przypadł mi do gustu.
Na płycie dominuje Maddy Prior. Pojawia się dwukrotnie w wersji z płyt solowych (w tym w wyśmienitym „Sheath & Knife”), raz w duecie z mężem – Rickiem Kempem (z którym nagrywała kiedy opuściła Steeleye Span). Z The Carnival Band też wykonuje tu dwa utwory. Przyznam że ten etap kariery Maddy nie specjalnie lubie, nic więc dziwnego że akurat te piosenki zbytnio do mnie nie przemówiły. Wokalistka pojawia się też w „Golden Vanity” – jednym z dwóch utworów Steeleye Span na tej płycie. Razem sześć utworów na szesnaście na całym krązku – niezły wynik.
Oprócz Prior i wspomnianych już Lindisfarne i Steeleye Span z przyjemnością słucha się też grupy Pentangle. Co prawde dziś formacja ta (podpisująca się jako Jacqui McShee’s Pentangle) różni się znacznie od tej którą prowadził niegdyś Bert Jansh, ale przynajmniej słychać że nie stojąw miejscu. Aranżacje z odrobiną jazzowego feelingu dają dużo ciekawych smaczków tej płycie.
Warto wspomnieć też o Davey’u Arthurze, człowieku, który znalazł się na czele irlandzkich śpiewaków dzięki płytom i koncertom, któe zagrał z legendarnymi The Clancys. Niewątpliwie piosenka „Hail Mary Full of Grace” w jego wykonaniu potwierdza wysoką klasę tego wykonawcy.
Instrumentalną stronę katalogu Park Records reprezentuje Kathryn Tickell, której utwory pełne są pięknego brzmienia dud. Naprawdę ciekawe nagrania „Raincheck” i „Rothbury Hills” mogą zachęcić do zapoznania się z jej twórczością bliżej.
Do kompletu brakuje tu jeszcze dwóch podmiotów wykonawczych. O ile The Falcons niczym się według mnie nie popisali (przynajmniej porównując do reszty wykonawców, którzy reprezentują wysoki poziom), to The Guitar Orchestra wydaje się być ciekawym projektem. Można by to nazwać art-folk-rockiem, lub folk-rockiem progresywnym, gdyż takie właśnie dźwięki w ich muzyce pobrzmiewają.
Ta płyta to zaproszenie do Parku. Mam nadzieję że z większością spotkanych w nim osób jeszcze się spotkam.
Taclem

Dodaj komentarz