Bardzo dobra płyta na imprezy. Wystarczy z resztą spojrzeć na okładkę, by poznać upodobania członków The Skels.
Całkiem niedawno folkowym kapelom zdarzało się umieszczać na okładkach karczmy, tawerny i przede wszystkim beczki z piwem. Czasy się jednak zmieniają, zmienia się i muzyka. The Skels proponują nam modny obecnie w Europie Zachodniej i w Stanach punk-folk. Dlatego też aby iść z duchem czasu na okładce miast beczek mamy kegi ze złotym płynem.
Mamy tu aż 20 utworów, z czego około połowa to standardy i utwory tradycyjne. Czasem zdarzają się ciekawe, a czasem gorsze opracowania, ale na pewno warto ich sobie posłuchać. Znacznie ciekawsze jest w takich przypadkach odkrywanie nowych, autorskich piosenek proponowanych przez zespół. O ile jednak w przypadku The Skels to one stanowią o oryginalności grupy, to jednak standardów słucha się najmilej. Dlaczego ? Bo jak już wspomniałem to świetna płyta na imprezę.
Jeśli miałbym porównywać The Skels do innych kapel, to mają coś z ciężaru Dropkick Murphy’s, choć są bardziej jednoznacznie folkowi. Możnaby też odnaleźć podobieństwa do Flogging Molly.
Część utworów pochodzi z 1997 roku, z materiału „Book of Skels”, pozostałe są o dwa lata młodsze.

Taclem