Australijski zespół zaliczany do nurtu „maritime folk”. To jedna z licznych kapel, które udało się już sprowadzić do Polski. Ci, którzy mieli okazję posluchać zespołu na żywo mają o nim bardzo dobre zdanie, pozostałym wypada polecić płyty tej grupy.
Pierwsza z nich nosi tytuł „Well Polugh The Barry Ocean” i zawiera mniej więcej połowę materiału tradycyjnego i połowę współczesnych kompozycji.
Wielbiciele piosenek morskich znajdą tu wszystko to co lubią, ale też znacznie więcej. Są twarde pieśni morza, miłe dla ucha morskie piosenki folkowe, trochę folku z okolic australii, głównie tego przywiezionego przez osadników. Mamy więc sporo klimatów celtyckich i brytyjskich. A jednak brzmienie zespołu pozostaje dość oryginalne, choćby za sprawą didjeridoo, które pobrzmiewa w niektórych utworach.
Już w pierwszym „Hey Rain” mamy dźwięki tego instrumentu, będącego wizytówką Australii. Także wiązanka tradycyjnych tańców ma w tle łagodne brzmienie rury.
Poza znanymi i u nas piosenkami, jak „John Cherokee”, „Plains of Mexico” (jedna z wersji „Santiano”), „John Kanaka”, czy „The Drunken Sailor” jest tu cała masa fajnych piosenek, zarówno autorstwa członków zespołu, jak i tradycyjnych utworów nie znanych jeszcze szerzej w naszym kraju. Do tych ostatnich zaliczyłbym przede wszystkim świetny utwór „The Limejuice Tub”.
Z kolei z współczesnych piosenek najlepsze, to „Hey Rain” i „I Am Australian”.
Jak juz wspomniałęm na wstępie warto tej płyty posłuchać.
Taclem

Dodaj komentarz