Trzeba zaczac od tego, ze album ten jest naprawde dobry. Muzycy nie stronia od mocnych uderzen gitara, perkusja i czyms tam jeszcze (skrzypcami, fujarkami, bebenkami i cała reszta folkowych instrumentów). Wszystko to razem sprawia, ze tych kawałków słucha sie po prostu z zadowoleniem :). No i oczywiscie, niezbedny w muzyce folkowej, klimacik irlandzkiego pubu.
W niektórych momentach bardzo przypomina to jakies country zw. Bowling Green. Na tej plytce podoba mi sie bardzo to, ze melodie NAPRAWDE sie od siebie róznia. To sie bardzo ceni, bo czesto sie zdarza, ze nie mozna wysluchac, bo jacys „folkowcy” od 7 bolesci upchaja na takim krazku ze 12 takich samych, no identycznych piosenek. A tutaj – prosze – takie ładne melodie, czasem połaczone ze spiewem. Bardzo zywe, ładnie zagrane, rytmiczne i wpadajace w ucho, chociaz nie wszystkie sa jakos specjalnie radosne. Takim muzykom to tylko pozazdroscic talentu, bo utworki sa super skomponowane i wykonane z wielka pasja (od razu widac, ze Prodigalsi kochaja swoja robote).
Podobaja mi sie zwlaszcza Dunmore Chix, Jaw Of Life (grane min. na jakiejs fajnej brzdakałce), As I Roved Out (po prostu cudowny), Rain.
Polecam – jesli nie chcecie sie nudzic, potrzebujecie zywego folku, albo chcecie zaprosic znajomych na piwo. Powiem, ze albumik jest po prostu DOBRY.

Taclem