To już 45 lat na scenie. Mało która grupa dała radę tyle czasu trzymać tak wysoki poziom, jak klasycy brytyjskiego folk-rocka. Zdarzały im się wprawdzie gorsze momenty, ale od kilku lat nagrywają równe płyty i grają fenomenalne koncerty.
Album „Festival Bell” przynosi trochę nowych piosenek, oraz odświeża coś starszego. To typowa recepta na album, którą muzycy Fairport Convention wykorzystują od dawna. Poprzednia płyta studyjna ukazała się w 2007 roku, nazbierało się więc utworów, które warto pokazać. W przypadku takich perełek nie da się nie opisać ich po kolei, ponieważ każdy utwór zasługuje na uwagę.
Otwierający album utwór „Mercy Bay”, to piosenka, którą napisał Chris Leslie, muzyk od 15 lat występujący w Fairport Convention, a więc w sumie… najmłodszy w grupie (jest jeszcze co prawda perkusista Gerry Conway, który na stałe wszedł do zespołu rok później, ale w kręgach związanych z FC kręci się od 1970 roku, kiedy to rozpoczął współpracę z Steeleye Span). To ciekawa piosenka, bo ma w sobie coś elektryzującego, choć melodia płynie wolno i dostojnie. Kojarzy się z przebojami w stylu „Red and Gold”, ale nie jest aż tak pompatyczna, choć podobnie jak w tamtym przypadku śpiewa ją Simon Nicol. Ciekawe, że kolejna kompozycja, która wyszło spod pióra Chrisa jest całkiem odmienna, melodią nawiązuje do amerykańskiego folku, wtrącono do niej jedynie nawiązujący do wyspiarskiej ludowości motyw instrumentalny. Inne brzmienie związane jest również z tym, że w tym utworze w roli wokalisty występuje sam autor.
Drugi z grających na skrzypcach i innych instrumentach strunowych muzyków FC, Ric Sanders, jest autorem instrumentalnej kompozycji „Danny Jack`s Chase”, w której słychać wyraźne nawiązania do stylu zespołu z lat osiemdziesiątych. Z drugiej strony mimo unowocześnionego brzmienia nie da się powiedzieć że grupa ta zmieniła swoją stylistykę tak bardzo, choć może Sanders nieco przesadził z wykorzystaniem efektów do skrzypiec. Z drugiej strony takie granie uskuteczniał już choćby w instrumentalnej wiązance nagranej z FC w 1985 roku na płycie „Gladys` Leap”. Druga część tej kompozycji, „Danny Jack`s Reward”, to przedostatni utwór na płycie. Obie części świetnie się uzupełniają, nadając albumowi typowo fairportowego szlifu.
Piosenka „Reunion Hill”, to pierwszy cover na tej płycie. Trzeba przyznać, że FC ma dobrą rękę do cudzych kompozycji. Tą napisał Richard Shindell, amerykański folksinger mieszkający w Argentynie. Kilka lat temu znalazła się ona na płycie samej Joan Baez. To bardzo dobry utwór, może nie wyróżniający się za bardzo, ale pasujący do płyty jak ulał.
„Wouldn`t Say No”, to kolejny utwór Chrisa, śpiewany przez niego samego. Jest w nim zarówno coś z amerykańskiego grania, jak i z beatlesowskich (czy może raczej mccartney`owskich) harmonii.
Napisana przez klasyka angielskiego folku, Ralpha McTella, piosenka „Around The Wild Cape Horn”, przez lata leżała w jego archiwum, podczas gdy jego koledzy z FC grywali ją już pod koniec lat osiemdziesiątych. W autorskim wydaniu ukazała się dopiero w 2005 roku.
Rozkołysana piosenka „Celtic Moon”, to utwór autorstwa małżeństwa Marka i Carolyn Evans. Niezły, ale trochę mniej pasujący do tej płyty. Z drugiej jednak strony jeśli weźmiemy pod uwagę, kolejną kompozycję, czyli „Ukulele Central”, którą napisali wspólnie Chris Leslie i Ric Sanders i w której na tytułowym ukulele gra Frank Skinner, to nagle okaże się, że w porównaniu z tą piosenką „Celtic Moon” to idealna piosenka dla Fairport Convention. Faktem jest, że muzyków tej formacji ciągnie czasem do dziwnych utworów w stylu starych dansingów na wsi, ale do mnie to nie przemawia, nawet jako żart muzyczny.
Na szczęście piosenka „Albert and Ted”, którą Sanders napisał z Dave`m Peggiem, to już tradycyjne instrumentalne granie w stylu tej grupy.
W „Darkside Wood”, którego autorka jest związana przez lata z The Albion Band i występująca również z Fairport Convention Chris While, śpiewa ponownie Chris Leslie. Chris, która na koncercie, podczas którego wykonano w całości album „Liege & Lief” z 1969 roku (miało to miejsce na festiwalu w Cropredy w 2007 roku) zastąpiła Sandy Denny, napisała piosenkę, w której pewnie Sandy świetnie by się czuła. Chris w takiej „kobiecej” piosence też brzmi nieźle, co jest nieco niepokojące…
Połaczenie piosenki „London Apprentice” Ralpha McTella z melodią „Johnny Ginears” Rica Sandersa, to świetny pomysł. Jeśli dodamy do tego głęboki głos Simona Nicola, pojawia się kolejny potencjalny evergreen w repertuarze FC.
„Rising For The Moon”, to piosenka, o której napisano już chyba wszystko. Absolutny klasyk, tym razem jest śpiewany przez Chrisa, co jest pewnie głównym powodem ponownego umieszczenia go na płycie.
Na koniec otrzymujemy jeszcze jedną jego piosenkę, tytułowy utwór „Festival Bell”, o dzwonie, który co roku oznajmia rozpoczęcie Fairport Cropredy Festival. To świetna piosenka i również ma szansę stać się hitem, zwłaszcza festiwalowym.
Gdyby podsumowywać plusy i minusy na tej płycie, to największym plusem jest fakt, ze to kolejna bardzo dobra płyta tej zasłużonej grupy. Minusem jest ustąpienie przez Simona Nicola pola młodszemu koledze. Dotyczy to zarówno kompozycji, jaki i miejsca przy mikrofonie. Wokal Nicola jest dla mnie klasycznym elementem brzmienia Fairport Convention. Mam nadzieję, ze stopniowe odstępowanie miejsca Chrisowi nie oznacza, że Simon będzie chciał wkrótce zrezygnować z grania. Z drugiej strony… to już 46 lat na scenie, Simon debiutował bowiem w 1966 roku w założonym przez Ashleya Hutchingsa zespole Electric Shuffle Orchestra, który z czasem (początkowo bez Nicola w składzie) przerodził się w Fairport Convention. Wiele jednak wskazuje, że jego koledzy z tamtych czasów, tacy jak Richard Thompson czy właśnie Hutchings nie składają broni. Może więc to tylko moje złudzenie i będziemy mogli słuchać Simona jeszcze przez długie lata.

Rafał Chojnacki