Na ten dwupłytowy album, zatytułowany „Powroty” przyszło nam czekać o wiele za długo. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności, i tak dobrze że powstał, dobrze że w ogóle jest.
Zapowiedzią tej płyty było demo z 2008 roku, na którym nowy wówczas skład, który uformował się po śmierci Józka Kanieckiego. Nikt jednak nie spodziewał się, że w grupę Smugglers los uderzy po raz kolejny. Śmierć Darka Ślewy, znanego jako „Stłukla”, sprawiła, że zespół stanął w bardzo trudnej sytuacji. Postanowili jednak nie składać broni, choć z czasem ograniczyli działalność koncertową. W tle kontynuowali prace nad płytą, którą mamy teraz w rękach. Postanowili wykorzystać ślady, które udało się zarejestrować z udziałem Stłukli.
Powstało w ten sposób wydawnictwo, jakiego jeszcze w Polsce nie było. Choć może się komuś wydać za długie i nieco nierówne, to jednak wciąż słychać, że gra tu zespół, mimo że zabrakło jednego z jego filarów. A jak grają? Przyjrzyjmy się dokładniej.

Pierwsza płyta, zatytułowana „Sól” zaczyna się dość nastrojowo. Piosenka „Powroty II”, autorstwa Krzysztofa Jurkiewicza, napisana przed laty dla Smugglersów doskonale nadaje się na początek albumu, który jest niejako nowym etapem w historii zespołu. Tym utworem wita się też z słuchaczami Beata Bartelik, której charakterystyczny głos znany był wcześniej miłośnikom Krewnych i Znajomych Królika.
Drugi utwór, to również powrót do przeszłości, ponieważ „Grogu dzban”, czy też „Get Up Jack”, to jeden z najstarszych tekstów, jakie Stłukla napisał, wspólnie z Grzegorzem Tyszkiewiczem, wieloletnim frontmanem Smugglersów. Nowa wersja okraszona została solidnym riffem, który dodaje całości sporo motoryki.
Znana z repertuaru Czterech Refów pieśń „High Barbaree”, to przykład żenienia ognia z wodą. Nie dość że osadzona w rockowej formule tradycyjna pieśń aż kipi od emocji, to jeszcze mamy tu partie pirata śpiewane przez Dariusza Wołosewicza ze Strefy Mocnych Wiatrów i mocny chór, wsparty przez Jerzego Ozaista.
Czas teraz na prawdziwą szantę, to „One More Day”, gdzie krzyżują się inspiracje graniem Fairport Convention i grupy Home Service. Trzeba jednak przyznać, że próbując nieco urozmaicić ten monotonny utwór, muzycy przekombinowali i wokalizy Beaty Bartelik, które świetnie pasowały czy śpiewała z Vibrasoniq, w tej piosence po prostu się nie sprawdzają.
Znacznie ciekawiej brzmi wpasowanie w kolejną szantę, czyli „Liverpool Judies”, wiązanki ludowych melodii, które Smugglersi zapożyczyli z utworu „Black Rose” grupy Thin Lizzy. Szantowy zestaw zamyka nowofundlandzka pieśń „Heave Away”, którą również ozdabia instrumentalna wstawka. Zrezygnowano tu za to z części partii chóru. Może to dobry pomysł, a może nie za bardzo, ponieważ ma się wrażenie, że na koncertach ludzie będą i tak chcieli uzupełnić tą przestrzeń.
Od szant przechodzimy do pieśni kubryku. Trafiamy tu na utwór „Blow Ye Winds in the Morning” z cytatem z Emerson Lake & Palmer. Luz z jakim grupa dorzuca do swoich aranżacji rozmaite smaczki, które uzupełniają, a nie burza kompozycję, jest godny pozazdroszczenia.
„Łowy”, to znów powrót do czasów pierwszej kasety Smugglersów. Niedawno odświeżyła ten utwór Formacja, nadając mu całkiem inny kształt. Parę lat temu był też mocnym punktem w repertuarze The Bumpers. Teraz Smugglersi sięgnęli po niego ponownie i dokonali mocnego przewartościowania, ponieważ powstała piosenka wkraczająca w obszary zastrzeżone dla zespołów spod znaku rocka progresywnego, a tak na polskiej scenie folkowej właściwie nikt teraz nie gra. Na dodatek brzmienie jest na tyle nowoczesne, że nie mamy wątpliwości, że to nagranie jest świeżutkie. „Łowy”, to jeden z mocniejszych punktów na całym albumie.
Znana piosenka o werbowniku, czyli „Paddy West” w wersji Smugglersów nabiera wprawdzie trochę dynamiki, jednak więcej wrażenia robi tam odpowiednio wpasowana, oszczędna partia 
waltorni, niż gitarowe solówki i rockowy podkład.
Spopularyzowana przez Cztery Refy piosenka „Żeglowanie”, to kolejny przykład utworu odgrzebanego przez zespół z przepastnych zakamarków żeglarskich śpiewników. Wiele się w nim nie dzieje, ale słucha się go całkiem przyjemnie.

Drugą płytę, zatytułowaną „Mgła”, otwiera „Ballada o Jakubie”. Stłukla śpiewa tu wyjątkowo łagodnie, a rozmarzone brzmienia fletu nadają tej współczesnej polskiej kompozycji niemal irlandzkiego charakteru. Historia tego utworu znajduje się we wkładce, warto więc do niej zajrzeć słuchając aranżacji Smugglersów. Choć do tej pory wykonywało tą piosenką co najmniej kilka grup, to niniejsze wykonanie ma szansę pozostać odtąd wzorcowym.
Utwór „North West Passage” Stana Rogersa, który towarzyszy zespołowi od czasów ich pierwszej kasety magnetofonowej, to doskonały przykład na to jaką drogę zespół ten pokonał przez ponad dwadzieścia lat. Warto przypomnieć sobie tą najstarszą wersję i porównać z nową.
„O żeglarzu poecie”, czyli ballada z filmu „Martin Eden”, to jedna z absolutnych premier. Za życia Stłukli tylko kilka razy ją wykonano, w międzyczasie przekształciła się w zupełnie nowy utwór, ze zmienionym nieco tekstem, a przede wszystkim śpiewany przez Beatę Bartelik. To jedna z perełek tej płyty, ponieważ zapowiada najbardziej aktualne brzmienie zespołu. Jest to na dodatek piosenka, która mogłaby się stać hymnem nowego wcielenia grupy Smugglers. Bardzo optymistyczny tekst powinien dodawać ducha, również samemu zespołowi.
Stara angielska ballada „Sir Patrick Spens”, to efekt pracy w bibliotece. Przekład tej znanej pieśni znalazł się w zbiorze ballad przekładanych jako utwory liryczne. Wtłoczenie tego tłumaczenia w surowe ramy oryginalnej melodii było nie lada przedsięwzięciem. Udało się, choć nie jest to najmocniejszy z utworów w tym zestawie.
Zupełnie inaczej jest z kolejną, tym razem współczesną balladą, którą John Tams napisał przy okazji prac nad adaptacjami filmowymi powieści Bernarda Cornwella. „Spanish Bride”, to jeden z najciekawszych utworów nie tylko na tej płycie, ale i w całym dorobku zespołu. Progresywnie rozwijający się, ponad siedmiominutowy moloch zawiera w sobie również tradycyjny temat „Spanish Ladies”.
„Ballada o wielorybnikach”, to piosenka Ryszarda Muzaja, byłego Smugglersa, który swoje utwory wykonuje za rzadko. Zespół postanowił przypomnieć jedną z jego opowieści, przyozdabiając ją w gustowną aranżację, której motoryka może uwieść niejednego. Dla miłośników rocka znalazła się tu nawet ostre solówki gitary i skrzypiec, która rozbijają uporządkowaną strukturę utworu. Robią to jednak z taką maestrią, że pomysłu na tą aranżację można tylko pozazdrościć.
Muzyka Muzaja towarzyszy nam również w kolejnej piosence, napisanej do wiersza kapitana Mariusza Zaruskiego. „Więcej żagli”, to kolejna kompozycja, której aranżacja mogłaby wyjść spod palców muzyków Fairport Convention w najlepszych latach ich folk-rockowego grania, kiedy pisane przez nich utwory miały w sobie jeszcze subtelną nutkę post-hippisowskiej psychodelii. Rożnica jedynie taka, że utwór Smugglersów brzmi nowocześniej. Słychać w nim jednak spuściznę brytyjskiego folku i rocka.
Wkładka do płyty zdradza, że inspiracją dla nowej wersji tradycyjnej szanty „Tom`s Gone to Hilo” był przebój „Albatros” grupy Fleetwood Mac. Faktycznie, kiedy posłucha się tych utworów po sobie, to wpływ jest czytelny. Ciekaw jestem jednak jak wielu słuchaczy rozgryzłoby ta łamigłówkę bez wskazówki w książeczce.
Na zakończenie otrzymujemy coś na kształt niespodzianki, a więc utwór wykonany bez udziału zespołu Smugglers. Napisana, zagrana i zaśpiewana przez Marka Michałowskiego (z towarzyszeniem Macieja Łuczaka) piosenka zatytułowana „Przyjaciel”, to pożegnanie ze Stłuklą. W końcu i on, tak ja ci o których śpiewał, stał się bohaterem folkowej ballady…

Płyta „Powroty” powstała przy sporym współudziale gości. Współczesna technika umożliwiła im znalezienie się na nagranych tu ścieżkach bez konieczności długich wojaży. Na albumie znalazło się miejsce zarówno członków grupy Cztery Refy (razem i osobno pojawiają się w „Get Up Jack”, „High Barbaree”, „One More Day”, „Heave Away”, „Paddy West”, „Żeglowanie”, „Ballada o Jakubie”, „North West Passage”, „Martin Eden” i „Spanish Bride”), jak i muzyków hard rockowej Strefy Mocnych Wiatrów („High Barbaree”, „North West Passage”). Nie zabrakło rzecz jasna ludzi, którzy pojawiali się w różnych latach w kolejnych składach Smugglers. Można tu więc usłyszeć partie nagrane przez Krzysztofa Jurkiewicza, Andrzeja Kadłubickiego, Darka Matuszaka i Jacka Jakubowskiego. To oczywiście nie koniec listy, ponieważ pojawiają się również muzycy innych zaprzyjaźnionych zespołów, takich jak Ryczące Dwudziestki, Hambawenah czy lokalni przedstawiciele morskiego folku, muzycy Trzech Majtków. Jeśli chodzi o środowisko trójmiejskie chyba łatwiej byłoby wymienić tych, którzy nie pojawili się w tych nagraniach. A przecież nie zabrakło też rozmaitych znajomków z innych zakątków kraju.
Co sprawiło, że zechcieli zostawić po sobie ślad na tej płycie? Odpowiedzi mogą być dwie: chęć oddania hołdu Stłukli i sympatia dla zespołu Smugglers. Podejrzewam, że w większości przypadków obie odpowiedzi są dobre.
Jak ocenić tą płytę? Nie da się. Napisać o niej, że jest dobra, to popadanie w banał. Z powyższego opisu wynika przecież jasno, że mimo kilku mniej wyrazistych momentów, których w tak długim materiale nie dało się uniknąć, jest to album ze wszech miar nieprzeciętny.
Innym powodem, dla którego trudno mi podjąć się końcowej oceny płyty jest mój osobisty do niej stosunek. Dlatego też postanowiłem na tyle szczegółowo opisać to jak widzę poszczególne utwory, by nie oceniać całości jednym pociągnięciem pióra.
Zostawiam Was więc z płytą, której powinniście posłuchać, by wyrobić sobie o niej własne zdanie.

Rafał Chojnacki