Poznańska grupa JRM (dawniej JRM Band) pozostaje nieco na uboczu polskiej sceny folkowej. W świecie muzyki celtyckiej są zespołem rozpoznawalnym, jednak mało kto pamięta już ich pierwsze wydawnictwo „In the Pub”, a koncertowe nagrania nowego składu, wydane kilka lat temu można było nabyć chyba wyłącznie podczas występów zespołu. Dlatego dla wielu słuchaczy album „Cosa gan Bróga” może być pierwszą okazją na zetknięcie się z ich muzyką.
Trzeba przyznać, że brzmienie zespołu wyewoluowało bardzo od czasy gdy stawiał on pierwsze kroki w poznańskich pubach. Już otwierająca płytę kompozycja „Cosa gan Bróga” pokazuje, że poza muzyką celtycką interesują ich również bardziej nowoczesne brzmienia, zbliżone do jazzu.
Muzyczne poszukiwania zaprowadziły zespół w rejony, w które zawędrowały też popularne celtyckie grupy z Irlandii i Szkocji, takie jak Solas czy Schooglenifty. Dla muzyków JRM nie liczy się mocne rockowe przyłożenie, ani szaleńcze galopady. Klimat płyty zmierza w innym kierunku. Dominują kompozycje, w których najistotniejsze wydają się pomysły aranżacyjne muzyków. Ludowe melodie są tylko bazą dla ich dalszych poszukiwań.
Mimo że dominują tu utwory instrumentalne, jak na każdej porządnej celtyckiej płycie, mamy tu też piosenki. Zaśpiewana z twardym szkockim akcentem „Annie Laurie” przypomina o korzeniach zespołu, którego pierwszym wokalistą był przebywający w Polsce szkocki folksinger Rory Dallas Allardice.
Irlandzka ballada „Foggy Dew” została tym razem potraktowana jako podstawa do instrumentalnej suity, dopasowanej świetnie do nastroju płyty. Z kolei evergreen „Whisky in the Jar” przełamuje nieco sentymentalny nastrój i choć jest mocno przearanżowany, to ma jednak swój nieco przaśny klimat.
Tytułowy utwór ma trzy odsłony – pierwsza służy za introdukcję do całej płyty, druga, to wyrecytowany w środku albumu gaelicki wiersz, zaś trzecia zamyka klamrę, spinając cały album.
Płyta Poznaniaków, to album niewątpliwie zasługujący na uwagę, nadający się do wielokrotnego słuchania, by za każdym razem móc odkrywać drobne smaczki w kolejnych kompozycjach. Jednak przez wzgląd na bardzo wyciszony i spokojny charakter zawartej na niej muzyki, prawdopodobnie przemknie bez większego echa. A szkoda, ponieważ niewątpliwie jest to muzyka o wiele bardziej wartościowa, niż niektóre propozycje szybciej i głośniej grających kapel.

Rafał Chojnacki