Jeśli ktoś dalej sądzi że celtic-punk to nurt martwy i zjadający własny ogon – niech szybko odszczeka te słowa. Wydaje Flatfoot 56 dzięki płycie „Jungle Of The Midwest Sea” już na stałe znajdzie sobie miejsce obok wielkich tego gatunku. Dlaczego ? Powodów jest co najmniej kilka.
Po pierwsze, w celtic-punku ważna jest szczera, pozytywna energia. Z tego krążka emanuje ona niemalże z każdej nuty – chłopaki grzeją do przodu równo nie oglądając się na nikogo i na nic. W dodatku robią to z rozbrajającą szczerością, jakby urodzili się po to żeby grać właśnie w ten sposób.
Po drugie, sztuką jest zrobić płytę utrzymaną w jednym klimacie, a jednak różnorodną i pomysłową. ‚Płaskostopym’ się to udało – dzieje się naprawdę wiele. Już otwierające płytę niby-intro „The Galley Sleeve” ma w sobie niepokojący klimat a zarazem zaciekawia słuchacza. Następujące zaraz po nim „Carry ‚em Out” to niespodziewany cios między oczy – szybki, motoryczny i cholernie melodyjny punkowo-celtycki numer, gdzie echa Dropkick Murphys czy Real McKenzies pobrzmiewają nader gęsto. Zaskoczeń na tym krążku jest z resztą znacznie więcej. Wydaje się że Flatfoot 56 dość świadomie bawi się ze słuchaczem, np. serwując pod rząd 3-4 szybkie punkowe hymny, aby później trochę zwolnić i postawić na chwytliwe melodie, jak chociażby w „Chinatown Jailbreak” (stricte jednym z najlepszych numerów z płyty).
Po trzecie „Jungle Of The Midwest Sea” mimo iż jest płytą ostrą, jest to też zbiór wielu świetnych melodii które na długo zapadają w pamięć. Potencjalnych celtic-punkowych przebojów jest tu naprawdę wiele – wspomniany już „Chinatown Jailbreak”, krótkie acz treściwe „Warriors” czy mój ulubiony „Loaded Gun” to rzeczy naprawdę wysokich lotów.
Po czwarte i ostatnie, słychać że Flatfoot 56 to solidna i zgrana załoga która ma pojęcie o muzyce którą gra. Wiele na tej płycie smaczków, zespół nie łoi tylko trzy-akordowego punka, ale urozmaica swoją grę o brzmienia banjo, mandoliny czy dud szkockich. Czyni to ich muzykę ciekawą i naprawdę bogatą.
Co tu dużo gadać – fani celtic-punkowych brzmień będą zachwyceni a ortodoksi, po odpowiednim przeszkoleniu i wyzbyciu się wszelkich uprzedzeń, również powinni pokochać Flatfootów.

Aha, jeszcze jedno. Nie zgodzę się z tymi którzy twierdzą że wszystkie kapele tego pokroju zrzynają z dorobku Dropkick Murphys. Może narażę się tutaj większości, ale „Jungle Of The Midwest Sea” lekkim ruchem zmiata „The Meanest Of Times”, mimo iż „Meanest…” to świetna płyta.

Marcin Puszka