Spodziewałem się przede wszystkim muzyki celtyckiej. Otrzymałem takową, ale w niewielkim zakresie. Przy pomocy instrumentów charakterystycznych dla kapel wyspiarskich (skrzypce, akordeon, whistles, bodhran) i z użyciem rockowego instrumentarium (gitary, bas, perkusja) Lack Of Limits prezentują nam swoją własną muzykę. Nazwali ją „folk XXI wieku”. Nie ma w niej jednak elektroniki i sztucznych dźwięków. Wszystko jest żywe i naturalne.
Kapela pochodzi z Niemiec i rzeczywiście zaczynała od klimatów znacznie bardziej celtyckich. Z czasem jednak doszli do wniosku że grając własne kompozycje więcej wniosą do muzyki folkowej. I bardzo słusznie, cenię sobie grupy poszukujące.
Lack Of Limits zawdzięcza co nieco grupie Levellers, chodzi tu o gitarowe podejście do folku. Myślę jednak że z chwilą odsunięcia się od muzyki celtyckiej dług ten stał się znacznie mniejszy.
Kompozycje grupy to w dużej mierze piosenki przebojowe, zwłaszcza te pisane przez Marcusa Friedeberga – czyli większość. Przyznam że do moich ulubionych utworów zalicza się „After The Fire”, pierwszy utwór z płyty. Słucham go często i strasznie mi się podoba.
Muzycznie świetnie spisuje się na płycie Eva Hase, grająca między innymi na skrzypcach i akordeonie, słychać to przede wszystkim w tych utworach, które mają tradycyjne fragmenty, jak „Dear Green Place”, czy „Golden Vanity”, oraz w jej autorskim „Le Renard”.
Niemiecka kapela dokonała rzeczy bardzo ważnej, nie zdając sobie chyba nawet z tego sprawy. Dla mnie stali się jednymi z prekursorów folk-rocka ogólnoeuropejskiego (bez jednoznacznego określania poszczególnych wpływów). Czy to rzeczywiście będzie muzyka XXI wieku? Mam nadzieje że tak.
Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz