The Kitchen Band nie odkrywają Ameryki. Nie grają w sposób który powodowałby że naraz znależliby setki naśladowców. A jednak ich muzyka urzeka i ma w sobie coś co sprawia że chętnie wraca się do tej płyty.
Muzyka zespołu ma w sobię siłę studyjnych nagrań The Dubliners, czy The Clancy Brothers. Czemu studyjnych ? Niestety zespoły mające tak szeroki repertuar jak The Dubs czy The Clancys zasłynęły z tego że w nagraniach „live” zazwyczaj prezentowane były uboższe brzmieniowe wersje ich porywających songów. Podobna sprawa jest tutaj, dobra realizacja nagrań (produncentem płyty jest Ian McCalman) sprawia że zarówno tradycyjne jak i współczesne piosenki brzmią świeżo i ciekawie.
Od pierwszych minut bardzo łatwo przekonać sie do wokalisty – Toma Arthura. Dość głęboki głos i szkocki akcent (choć nie tak wyraźny jak to się niekiedy zdarza) to jego niewątpliwe atuty.
The Kithen Band wykonuje głównie utwory tradycyjne, szkockie, irlandzkie i amerykańskie. Pewną część repertuaru stanowi tzw. „contemporary folk”, czyli piosenki współczesne (jak „Down Where the Drunkards Roll” – cover utworu Richarda Thompsona), w tym utwory autorstwa Toma Arthura – „The Passing Years”, „The Red Red Wine” i „Mine Ain Grey Toon”. Są one zachowane w dość tradycyjnym tonie, podobnym do wspominanych już klasyków. Najlepszym z nich niewątpliwie jest urocza ballada „The Red Red Wine”.
Płyta kończy się wiązanką jigów, z których jeden jest autorstwa Iana Rennie, czlonka zespołu. Zgodnie z adnotacją na płycie jest to album zawierający materiał obecny zazwyczaj na koncertach. Jeśli więc ktoś będzie miał okazje usłyszeć The Kitchen Band na żywo – niech pisze, chętnie dowiem się jak wychodzą z konfrontacji z publicznością.
Taclem

Dodaj komentarz