To najbardziej „programowana”, dynamiczna i ciężka płyta. Najbardziej dzika, ekstatyczna i przepełniona pradawną energią. Wściekłe śpiewy tutaj chyba sięgają apogeum, w dużej mierze dzięki Tellu Paulasto, która głos swój musi zawdzięczać jakiejś nieczystej, diabelskiej sile. Muzyka poraża i paraliżuje. Kiedy niski, groźny i pełen przekonania głos śpiewa o drzewach, które przy próbie ścięcia przygniotą niedoszłych drwali, po plecach przechodzą ciarki, taki ogromy przekaz emocjonalny ma ten tekst w połączeniu z muzyką. Głębokie, potężne, dudniące, najprzeróżniejsze bębny, dodatkowo wzmocnione pogłosem w funkowo-dubowym rytmie podobne są w brzmieniu szamańskim kannusom, a ich puls dociera gdzieś głęboko w jaźń…
Niektóre utwory to liryczne, spokojne i nastrojowe runa jednak też bogate w niespokojne odgłosy. Da się słyszeć płynącą wodę i ryk piły tarczowej w wyżej opisanym utworze o ścinaniu Lasu. Tak charakterystyczne melodie wykonywane na lirze, fletach, skrzypcach, drumlach i paru innych nieokreślonych źródłach dźwięku, bazujące na dronach, oraz szydercze krzyki czarownic, przenoszą słuchacza w sam środek magicznego rytuału. Ekstatyczny, taneczny puls bębnów bliski jest niemal stylistyce disco, ale wzruszający jojk przypomina, że obrzęd jeszcze trwa.
Dominujący język fiński, w którym wrzeszczą wokalistki maluje w świadomości baśniowe krainy, niczym te opisane na kartach Kalevali. Nie ma tu słodkich piosenek, są gniewne zadziorne, drapieżne kompozycje zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznej. Nawet te spokojniejsze ballady owiane są klimatem niepokoju i nostalgii. Cały pogański majestat tej muzyki elektryzuje i powala na długo.
To upragniony składnik duszy dla Tych, Którzy Rozumieją głosy wiekowych borów.
Album również wydany w Polsce przez „Folk Time”.

Ahti