Na tej płycie jest mniej elektroniki w stosunku do akustyki. Więcej utworów instrumentalnych, a rozdzierająco przejmujące głosy pojawiają się jedynie w około połowie kompozycji. Ale jak się już pojawią to przechodzi dreszcz, bo to tak, jakby słuchać zaklinających przyrodę wiedźm. Czasem inkantują one dzikie frazy unisono z lirą lub skrzypcami. Takie emocje, które to wywołuje trudno opisać. Jeden utwór zaśpiewany jest w języku szwedzkim przez męski głos.
Wszystkie kompozycje cechuje raczej wolne tempo, a w kołyszącym rytmie słyszalne są dźwięki nostalgii, smutku i bólu. Jedynie dwie z nich mają słodki, beztroski charakter skocznych piosenek. Wiodącym instrumentem są tu dudy szwedzkie o trochę innym brzmieniu niż tradycyjne. Pojawiają się też riffy gitary elektrycznej, a nuty molowe z łkaniem wypływają ze strun gitary akustycznej, co najlepiej słychać w ostatnim leśnym, przestrzennym hymnie. Czasem tylko tempo narasta, przechodząc w taneczny rytm, zachęcający do pląsów przy świętych ogniskach. I wtedy ta muzyka porywa na dobre, by wkrótce ukoić magicznym, przejmującym wezwaniem do powrotu do korzeni…
Album wydany w Polsce przez „Folk Time”, ale ze zmienioną okładką.
Ahti

Dodaj komentarz