Autorskie piosenki Tamary Lewis niosą w sobie spory ładunek folku, country, bluesa a nawet jazzu. Z takim bagażem każda artystka w Stanach ma spore szanse na zrobienie kariery, pod warunkiem, że jej piosenki są odpowiednio dobre, a poziom wykonawczy nie odstaje od przyjętych w rozgłośniach radiowych norm.
Tamara Lewis pisze świetne piosenki, a „Long Time, No See” to bardzo radiowa płyta. Oczywiście wszystko zależy od rozgłośni i konkretnych audycji, ale myślę, że bluesmeni docenieliby tytułową „Long Time, No See”. Z kolei słuchacze piosenek poetyckich pewnie wybraliby „Loose Ends World” i „This Good-bye”.
Wokalnie artystka zbliża się na niej do takich gwiazd jak Alison Krauss czy nawet Nanci Griffth. Muzycznie zaś proponuje coś znacznie bardziej stonowanego i wyważonego. Muszę przyznać, że takie właśnie proporcje bardzo mi odpowiadają.
Co ciekawe Tamara sama przyznaje że ledwie kilka lat temu zaczęła grać na gitarze i pisać książki. Po trzech latach nagrała tą płytę. Efekt jest świetny!

Taclem