Grupa Dizzy Spell zaczynała podobnie jak inne niemieckie grupy folkowe od muzyki celtyckiej. Na tej płycie widać to doskonale, dominują bowiem utwory z Irlandii i Szkocji. Są już jednak również inne poszukiwania muzyczne, takie jak „Buhameak” z Kraju Basków, czy „Led er Din Sang” z Wysp Owczych.
Brzmienie zespołu nawiązuje do folk-rockowego grania z bardzo dobrym feelingiem. Rytmiczna gitara i etniczne instrumenty perkusyjne (djembe, cajon i bodhran) wsparte „miękkim” basem, to dobry pomysł na sekcję. Dzięki temu muzyka Dizzy Spell brzmi bardzo lekko i świeżo, zwłaszcza w instrumentalnym zestawie „Johnny from Gandsey/Julia Delany/The Banshee”.
Dobrze sprawują się tu wokaliści. Jan Oelmann świetnie radzi sobie z żeglarskim standardem „Bonnie Ship the Diamond”, zaś Juliane Weinelt przywraca do życia gaelicką pieśń „Cailleach an Airgid” (znaną też jako „Si Do Mhaimeo”). „Back Home in Derry”, znane również u nas z wersji śląskich Sąsiadów, w wykonaniu Niemców wzbogacone jest ciekawą skrzypcową zagrywką. U nas takie motywy aranżacyjne nie są jeszcze rozpowszechnione. A szkoda.
Ciekawie brzmi też wspomniany już baskijski utwór „Buhameak” i farerski „Led er Din Sang”. Juliane najwyraźniej doskonale radzi sobie z dziwnymi językami.
Album zamyka stara angielska pieśń „Bright Morning Star”, wykonana a cappella w manierze przypominającej nieco grupę Steeleye Span.
„Leaves” grupy Dizzy Spell to płyta niedluga, ale ciekawa. Na pewno warta poznania.

Taclem