Nigdy wcześniej nie użyto afrykańskich rytmów w muzyce celtyckiej na taką skalę. Zjednoczenie tych dwu światów możliwe jest tylko w muzyce. Dokonano tego pod szyldem serii Petera Gabriela „Real World”.
Albumu „Sound Magic” nie można nazwać ani celtyckim, ani afrykańskim, choć niewątpliwie zawiera elementy obu tych kultur. Irlandzkie jigi wspierane są ciężkimi rytmami, a afrykańskie quasi-jazzowe melodie spotykają się z dźwiękami dud i fletów. Nie ulega wątpliwości że w ten sposób zespół znalazł własne, oryginalne brzmienie. Poza tym pojawia się tu cała gama różnych artystów. Ronan Browne gra na uilleann pipes, drewnianym flecie, mandolinie i harmonii, Jo Bruce na instrumentach klawiszowych, bębnach (zajął się tez programowaniem automatycznej perkusji), James McNally (ex the Pogues) na low whistle, bodhranie and akordeonie. Iarla O’Lionaird prowadzi większość angielskich i gaelickich wokali. Na korze gra Kauwding Cissokho, na harfie celtyckiej Myrdhin, a producent – Simon Emmerson – udziela się również na gitarze i instrumentach klawiszowych. W czterech utworach pojawia się grający na uilleann pipes i low whistle Davy Spillane. Caroline Lavelle, wiolonczelistka grająca wcześniej z Loreeną McKennitt, dodała dźwięk swego instrumentu do utworu „Eistigh Liomsa Sealad/Listen to Me”.
Członkowie grupy Shooglenifty (Iain MacLeod na mandolin, James MacKintosh na bongosach, Gary Finlayson na banjo, Angus R. Grant na skrzypcach i Malcolm Crosbie na gitarze) doskonale połączyli swój celtycki jazz z muzyką Afro Celt. Nie ma sensu wymieniać całego składu, bo spora część muzyków jest w Polsce zupełnie nieznana. Najbardziej niesamowity utwór tego niecodziennego albumu to „Dark Moon, High Tide” – żywiołowy duet, jakby rozmowa pomiędzy dudziarzami – Spillanem i Brownem. Album ma w sobie wiele ognia, wręcz czuć jaki bagaż emocji niesie ze sobą ta muzyka.
Nagrany później drugi album projektu nie jest tak fascynujący ani świeży.
Adam Grot

Dodaj komentarz