Duet Alison McMorland i Geordie McIntyre prezentuje nam przepiękny album „White Wings”, trzeci w ich wspólnym dorobku, pierwszy dla większego wydawcy. Mam nadzieję, że Greentrax Records dobrze się temu duetowi przysłuży, bo na pewno warto taką muzykę promować.
Zaczyna się od wokalnego duetu z oszczędnym skrzypcowym podkładem. Mimo, że to współczesna kompozycja Geordiego, to brzmi jak stara, wioślarska pieśń z Orkadów. W chwilę później, gdy Alison cofa się o wiele lat, sięgając po tradycyjną pieśń o Skałach Giblartaru mamy już tylko kobiecy śpiew. Jednak między współczesną a ludową pieśnią nie słyszymy żadnego dysonansu.
Kolejne utwory również są bardzo surowe. Nic dziwnego, Orkady to miejsce dość surowe, trudno spodziewać się po tamtejszych pieśniach wesołego nastroju. Jednak surowe piękno tych wykonań urzeka tak bardzo, że chce się niektórych z tych pieśni słuchać na okrągło. Do najciekawszych zaliczam „White Wings”, „The Shoreheid Boat”, „The Shira Dam” czy „Our Ship Is Ready”.
Sporo piosenek z tego albumu traktuje o tematach okołomorskich. Ale czego spodziewać się po albumie nagranym przez wyspiarzy?
Płyta jest ładnie wydana, zawiera notki do utworów, co u nas jest wciąż rzadkością. Mam nadzieję, że kolejne albumy Alison i Geordiego będą wydawane przynajmniej tak ładnie, jak ten.

Rafał Chojnacki