Od jakiegoś czasu albumy sygnowane przez Hollieneę budzą we mnie coraz większy entuzjazm. W natłoku przeróżnych projektow z pogranicza folku i muzyki relaksacyjnej tak porządnie zagrana muzyka jest rzadkością.
Na „Ascending Souls” obok inspiracji celtyckich pojawiają się też elementy bałkańskie, zwłaszcza węgierskie. Jak dla mnie brzmi to niesamowicie!
Otwierający płytę „Szera” ma w sobie coś z najlepszych nagrań Loreeny McKennitt, choć klimatem nie ustępuje też grupie Dead Can Dance. Niepokojący klimat panuje też w „Szerelem”, „Számbáni” i „Hungaria”.
Piękna pieśń „Lhasa” wprowadza do płyty nieco jaśniejszego klimatu. Podobnie jest w „Ascending Souls” i „Serenity”.
Inne utwory, jak „Hope”, „Butterfly”, „She Moved Through the Fair” i „The King will come” mogą kojarzyć się z pozostałymi, bardziej celtyckimi albumami artystki.
Dzieciństwo spędzone wśród cygańskich muzyków na Węgrzech i późniejsze doświadczenia muzyczne Hollienei to skarb. Dzieli się nim ze swymi słuchaczami tak jak potrafi najlepiej. Czasem efekt jest średni, a innym razem tak piorunujący jal w przypadku „Ascending Souls”.

Taclem