Świetne, niemal płaczące skrzypce, banjo, mandolina i gitara dobro, to początek płyty zatytułowanej „Mystic Cowboy”. Cóż może się znajdować na płycie, która nosi taki tytuł? „Country” – odpowiecie. Ale nie jest to pełna odpowiedź.
Owszem, muzyka amerykańska tu dominuje – country, folk i odrobina bluesa, to pierwiastki z których Bobby Earthman skonstruował swoją płytę. Tak naprawdę jednak jest to przede wszystkim popis autorski, album zawiera bowiem świetne piosenki, które mogłyby być zupełnie inaczej zaaranżowane i również brzmiałyby dobrze.
Bobby najwyraźniej czuje się pewnie właśnie w takim amerykańskim grani, nie znaczy to jednak, że boi się eksperymentów. „In Space” czy „These Fences” należą właśnie do takich utworów. W innych ingerencja nowoczesności jest nieco bardziej delikatna. Wciąż jednak słychać, że to świeża płyta.
Nie zabrakło też czegoś znanego, choć tylko jeden na trzynaście zarejestrowanych tu albumów, to cover. Mowa tu oczywiście o nieśmiertelnym „St. James Hospital”.
Nie ulega wątpliwośći, że to album raczej dla ludzi o spojrzeniu bardziej wrażliwym na nowinki, jednak tradycjonaliści zapewne zechcą posłuchać tu kilku świetnych utworów, choćby instrumentalne „Roaring Fork” czy „Aspen Morning/McNeely Breakdown”.

Taclem