Pierwsza płyta folkowego Emerald Rose to mieszanka standardów irlandzkich, szkockich i walijskich z autorskim materiałem. Zespół bywa wymieniany jako kapela z kręgów new age, choć trudno odnaleźć takie elementy w ich muzyce.
Na swej pierwszej płycie prezentują akustyczną mieszankę, czasem nieco folkrockową. Można tu znalęźć też utwory takie jak „Summerland”, którego źródeł szukałbym raczej w muzyce amerykańskiej. Z resztą w kilku innych kawałkach też znalazłyby się ślady grania rodem z Nashville.
Jak przystało na płytę folkową z celtyckiego kręgu kulturowego jest tu też do czego potańczyć. Mamy tu zestawy reeli („Around the World for Sport/The Otter’s Nest”) i jigów („Scatter the Mud/Tar Road to Sligo/Paddy Clancy’s”).
Bardzo dobre wrażenie pozostawia po sobie znany utwór „Padstow”, który z resztą przypomina świetną wersję Steeleye Span. Spośród tradycyjnych motywów wyróżnia się też szkocka piosenka „Donald McGillivray”.
Poza wspomnianym już „Padstow” i „Star of the County Down” zespół unika znanych utworów folkowych. Wychodzi im to na dobre, bo w to miejsce serwują kilka mniej znanych, a ciekawie zagranych utworów.
Jedna z takich ciekawostek jest „The Pict Song” z tekstem samego Rudyarda Kiplinga. Aranżacja rzeczywiście kojarzy się z dawnymi zaśpiewami, momentami ma się wrażenie że słuchamu stojących wokół ognia dzikich Piktów.. Jest to najbardziej „pogański” z kawałków na tym krążku.
Na zakończenie Emerald Rose prezentują nam własną pieśń pożegnalną – „Call Me Home”. Wychodzi im to nieźle, zapewne utwór świetnie nadaje się na zakończenie koncertu.
Kontakt z płytą jak najbardziej wskazany… chyba że nie lubicie celtyckich dźwięków, ale wówczas chyba nie doczytalibyście do tego miejsca.
Taclem

Dodaj komentarz