Na drugi pełnowymiarowy album szczecińskiej grupy Emerald czekałem ponad dwa lata. Wydana wówczas EP-ka „Balony św. Patryka” miała zapowiadać nową płytę. Okazało się jednak, że od pobożnych życzeń do realizacji planów musi minąć trochę czasu.
Już tytuł i pierwsza informacja sugerują nam, że Emeraldzi zrywają z folkiem. „I tak i nie” – powiedziałby zapewne niejeden domorosły filozof. Zrywają bowiem z tym, co wielu za „czysty folk” uważa – z tradycją siermiężnego grania, która zwłaszcza w muzyce celtyckiej na całym świecie stanowi aż za wielki procent. Zostają za to przy folkowych wibracjach, tyle, że opakowanych w nowsze aranże.
Emerald A.D. 2006 to kapela nawiązująca do szalenie popularnego na zachodzie nurtu, zwanego punk-folkiem. Boom takiego grania, zapoczątkowanego przez The Pogues, osiąga w tej chwili swoje apogeum w Stanach zjednoczonych, gdzie zespoły takie, jak Flogging Molly stają się gwiazdami całkiem prężnie działającej sceny. Również w Europie (zwłaszcza w Niemczech, we Francji, w Anglii i Irlandii) takie granie spotyka się z doskonałym odbiorem.
Dodatkowym atutem Emeraldów są autorskie kompozycje, których kilka udało się na płycie zmieścić. Oprócz nich mamy tu hołd dla The Pogues („Nocny”) i kilka irlandzkich standardów. Całości dopełnia najfajniejsza wersja piosenki „Hiszpańskie dziewczyny”, jaką w naszym kraju nagrano. Być może szantowi puryści będą oburzeni, za to miłośnicy muzyki ska na pewno ją polubią.
Ostre „Życie jak gaz”, otwierające płytę potwierdza, że nikt w Polsce nie gra tak jak Emerald. Punkowy drive w połączeniu z bardzo fajnymi trąbkami i folkowym czadem, to kwintesencja ich stylu. To, co dzieje się w kolejnym utworze – „Trzy dziewczyny na A” daje nam nieco inne, bardziej mroczne oblicze zespołu. Ognista, choć nie ciężka, melodia (doskonałe skrzypce!) i świetny tekst, to znów potwierdzenie klasy zespołu. Nawet cover The Pogues z polskim tekstem brzmi tu, jakby został napisany specjalnie dla zespołu Emerald.
Możliwe, że niektóre folkowe standardy wydają się Wam już zbytnio ograne, w końcu „Star Of The County Down”, „Molly Maguires” czy „Foggy Dew” miały już setki wersji. Jednak Emeraldom udało się dodać do tych kawałków coś od siebie, dodając je do swego repertuaru, zmienili nieco ich ducha, sprawiając, że znakomicie wtapiają się w całą płytę.
Jeśli tak ma brzmieć nie-folkowa płyta, to kolejne produkcje Emeraldów również mogą być nie-folkowe. Chętnie już na nie czekam.

Taclem