Wokale, czasem instrumenty perkusyjne, jakiś flet i okaryna. Oto, co potrzeba do nagrania płyty takiej, jak „Invisible Rhythm”. Najważniejsze jednak są wokale. Zespół Coco`s Lunch przyzwyczaił nas już do dobrych płyt, na których repertuar folkowy z całego niemal świata wykonywany jest a cappella.
W przypadku „Invisible Rhythm” z kompozycjami autorskimi, choć stylizowanymi (w doskonały sposób!) na brzmienia ludowe. Niezwykły kunszt wykonawczy członkiń Coco`s Lunch idzie w tym przypadku w parze ze zdolnościami kompozytorskimi.
Mamy tu przekrój przez różne klimaty, choć większość rytmów kojarzyć się może z Afryką, to raczej z różnymi jej regionami. Czasem coś przywodzi nam z kolei na myśl daleki wschód…
Niewątpliwym atutem płyty jest jej niesamowita transowość. Nawet jeśli ktoś nie jest fanem etnicznych brzmień, to kompozycje Coco`s Lunch mogą mu przypaść do gustu, zwłaszcza, że „Invisible Rhythm” to w mojej opinii najlepsza płyta zespołu.

Taclem