Pojawienie się nowej kapeli, to zawsze ciekawostka. Jeśli są to debiutanci, to zwykle słuchacz skłania się ku odkryciu co nowego potrafią zaproponować, ewentualnie z uśmiechem chłonie żywioł i świeżość. Nieco inaczej jest, jeśli nowy zespół tworzą muzycy z jakimś doświadczeniem. North Wind to właśnie grupa czterech osób, kojarzonych przede wszystkim z zespołami Cztery Refy i Kochankowie Sally Brown.
Dwóch ex-Kochanków i dwóch aktywnych Refowców wzięło na swoje barki ciężar, pod którym ugięła się już niejedna grupa w Polsce. Postawili na stylowe, charakterystyczne dla morskich pieśni, nieco chropowate brzmienie. Z drugiej strony musiało ono być na tyle ciekawe, by zainteresować współczesnego odbiorcę.
Trwająca niewiele ponad dwadzieścia minut płytka demo jest zrealizowana trochę jak audycja, czy może raczej swoista opowieść. Fragmenty mówione, nazwane przez autora „Prozą”, należą do Jerzego Ozaista, stanowią one ciekawe, bardzo poetyckie urozmaicenie całej płytki. Oprócz nich mamy tu dziewięć piosenek, wśród których dominują skrócone na potrzeby wersji demo pieśni, nie zabrakło też jednak charakterystycznych dla folkloru morskiego ballad.
Stare pieśni wykonywane a cappella, to na naszym rynku rzadkość. Mamy zwykle do czynienia z przeróbkami, aranżowaniem szant pod współczesną muzykę rozrywkową. Zdarzają się czasem stylowe wykonania, ale zwykle u starszych kapel, młodsze rzadko dostrzegają potrzebę takiego grania. A przecież „Pull Down Below” czy „Aloué lafalaloué” są już u nas znane w wykonaniach innych zespołów, bardziej wygładzonych i wyszlifowanych. North Wind wyciągają z nich więcej, te utwory stają się w ich wersjach męskie, jednocześnie bliższe tradycyjnym oryginałom, jak i nasycone czymś, czego nie waham się określić duchem zespołu. Z resztą musiało być coś takiego, skoro czterech facetów zebrało się razem by wykonywać tak nietypową muzykę.
„Gdy żegnaliśmy Tulon” i „Trzech marynarzy z miasta Groix” to z kolei piosenki z repertuaru zapomnianych już nieco The King Stones. Klimat bretońskich pieśni morskich wręcz prosi się o oszczędne granie. Tak właśnie grają North Wind, bardzo oszczędzając dźwięki. Dzięki temu nie zdarza im się zagrać „za dużo”, a to już spora umiejętność. Myślę, że to bardzo dobrze, że ktoś przypomina piosenki z tekstami Damiana Leszczyńskiego, bo świetnie oddawały one melodie bretońskiego języka. Jacek Apanasewicz i Grzegorz Lewtak grając w Kochankach Sally Brown wykonywali już z resztą inną piosenkę King Stonesów, „Jeśli odpłynę”. Ciekaw więc jestem, czy w przyszłości pojawią się kolejne wspomnienia tej grupy. Jeśli już wspomniałem Kochanków, to nie sposób ominąć temat utworu „Gdy wypływałem”, który wykonywany był przez tą grupę. North Wind na pewno ciekawiej go grają. Partia fletu i delikatna gitara dodają tej kompozycji uroku. Nieco gorzej wypada za to w tego typu utworach wokal Jurka Ozaista. Nie wiem, czy to kwestia realizacji nagrania, czy raczej naturalnej barwy wokalisty, stawiam jednak na to drugie. Na pewno chodziło o to, by znaleźć inne brzmienie, jednak w piosenkach wolniejszych, które nie są jednak typowymi, snutymi leniwie opowieściami (jak czterorefowy „Cumberland”), barwa ta nie brzmi najlepiej. Z resztą „Gdy wypływałem” to nie najbardziej dobitny przykład niedopasowania głosu do klimatu piosenki. Bardzo dobra skądinąd aranżacja „Między Wiatrem a Wodą” jest zaśpiewana całkiem poprawnie, ale próba brzmieniowego wpasowania się w taki rytm nie daje dobrego rezultatu. A przecież wystarczy posłuchać „Gdy Żegnaliśmy Tulon”, by wiedzieć, że wolniejsze klimaty również potrafią Jurkowi przypasować. Tyle tylko, że ta piosenka jest z kolei taką właśnie balladą, którą snuje się, akcentując odpowiednio zestroje i modulując głos. Ona po prostu pasuje do tego głosu.
Mimo wspomnianego tu niedociągnięcia stylistycznego North Wind jest świetnie zapowiadającym się projektem, a materiał w pełnej wersji ma szansę dorównać klasą temu co robiły Cztery Refy. Możliwe, że nieco świeższe, choć przecież wciąż tradycyjne spojrzenie na morski folk tchnie coś nowego w polską scenę, która zmierza w kilku bardzo dziwnych kierunkach.

Taclem