Emerald Rose wydają sporo, ale często powtarzają im się piosenki. A to w innych wersjach, a tu w wersjach live jako bonusy. Wydali chyba już z sześć płyt, a tymczasem najnowsza – „Archives of Ages to Come” – to dopiero drugi długogrający krążek studyjny w dorobku zespołu.
Muzyka tu zawarta jest bardziej niż dotąd dojrzała. Pogański celtic rock w akustycznym (nie zawsze!) wydaniu wyraźnie nieco okrzepł. Mimo, że np. otwierający płytę utwór „Come To The Dance” znam dość dobrze (tak jak kilka innych z tego albumu), to dopiero tu brzmi właściwie. Widać, ze do tej płyty byli naprawdę dobrze przygotowani. Właściwie nie ma tu przypadkowych kompozycji. Nawet gdy trafiamy na tradycyjną „Queen of Argyll” to pasuje ona do koncepcji albumu. Podobnie ma się rzecz z „Irish Heartbeat” Van Morissona.
Jak dotąd to najlepsza płyta w dorobku Emerald Rose.

Taclem