Pochodzą z Chicago, mimo to nie ma w ich składzie żadnego Polaka. Dlaczego zwracam na to uwagę? Otóż kapela ta świetnie poradziłaby sobie na polskiej scenie szantowej. Mieszanka irlandzkich i emigranckich tematów, plus trochę morskiego folku w kanadyjskim stylu (ze wskazaniem na Great Big Sea), to właśnie jeden z najlepszych przepisów na polską kapele szantową. Oczywiście mówimy tu cały czas o szantach w potocznym rozumieniu, odczytywanych jako morskie piosenki folkowe.
Jak zwykle w przypadku zespołu, który miesza w swoim repertuarze piosenki znane z mniej znanymi, stawiam na te drugie. Posłuchajcie „Highwayman” czy „Courted a Wee Girl”, a zrozumiecie dlaczego.

Taclem