Austriacka grupa Medley, to na pierwszy rzut oka typowa kapela na co dzień grająca w pubach. Tyleż w tym prawdy, co i nieścisłości. Rzeczywiście kapela ta występuje często w pubach i małych klubach, jednak robi to z powodzeniem od 1979 roku. Od 1983 roku wykonują piosenki irlandzkie. Ten album, to ich ósma płyta, trudno więc spodziewać się czegoś innego, niż doskonałe ogranie i ciekawy repertuar.
Jako, że jest to płyta koncertowa, znalazły się tu również irlandzkie evergreeny, takie, jak „Lowlands Of Holland”, „Sheebeg And Sheemore”, „Fields Of Athenry”, „Finnegan`s Wake” i „Follow Me Up To Carlow”. Nie są to jednak utwory, które grają wszyscy, choć faktycznie to utwory znane.
Zaskoczyło mnie nieco brzmienie zespołu, spodziewałem się czegoś prostszego, tymczasem na starcie otrzymałem wokalny popis Bernardetty Ecker z klawiszowym, delikatnym tłem. Dopiero druga część utworu, gdzie dołączają pozostali muzycy bliższa była moim wyobrażeniom. Szybko jednak zrozumiałem, że Medley to fachowcy i nie powinienem się spodziewać po nich prostych aranży. Moje przypuszczenia potwierdziły kolejne utwory. Choć „The Ferryman” zaczyna się od przaśnego akordeonu, to ostatecznie usytuowałbym to wykonanie w okolicach starego The Irish Rovers, podobnie jest z pojawiającym się dalej „Finnegan`s Wake”. W aranżacji melodii „Sheebeg And Sheemore” Thourlogha O`Carolana urzekli mnie klimatem.
Piękna kanadyjska „Nova Scotia” to jedna z rzadszych piosenek, u nas znana z wykonania Mechaników Shanty, ale na świecie dość rzadka. Do rzadkich piosenek można zaliczyć również „The Rose Of Allendale”, piękną balladę „The Broom of Cowdenknows”, nieco frywolną „Wildwood Flower” i „Son Of A Gambolier”.
Słuchając „Fields Of Athenry” zastanawiałem się troszkę, czy Bernardetta nie przesadza z wyciąganiem niektórych partii. Wolę chyba jak w zespole śpiewa Franz Hofler. Miło za to zaskoczyła mnie wchodząca od drugiej zwrotki sekcja. Bas i bodhran bardzo oszczędnie, ale sukcesywnie podbijają tempo.
Spopularyzowany przez Glena Yarbrougha „Yarmouth Town”, to kolejna świetnie przyjmowana przez publiczność piosenka. Na płycie takiej, jak ta nie może zabraknąć melodii do tańca, są one jednocześnie popisem instrumentalistów. Tak jest choćby w „On The Dancefloor” i „Lark In The Morning/nine points of roguery”.
Angielska ballada „Jackaroe” i nas znana jest głównie dzięki interpretacji Uli Kapały. Przyznam szczerze, że mimo ciekawej wersji aranżacyjnej Austriaków, wolę wersję wykonywaną przez Ulę z zespołem. Przegraliby również w przypadku „The Cobbler”. Średnio wychodzi im też wesoła piosenka „Him Go Let Him Tarry”. To jedna ze współcześniejszych piosnek, nie ma tej lekkości, co niektóre z najstarszych irlandzkich utworów. Ale jak na taki utwór, to wyszedł on Medleyom dość zgrabnie. „Whiskey, You`re The Devil” zrobili za to trochę za prosto. Po prostu po ciekawszych aranżacjach nastawiałem się na więcej. Na szczęście rehabilitują się w „Follow Me Up To Carlow”.
„On The One Road”, to niestety utwór z tej samej półki, co „Him Go Let Him Tarry”. Znacznie lepiej jest w kończącej płytę piosence „The Mermaid”.
Medley to solidna kapela, chętnie przy najbliższej okazji sięgnę po inne ich albumy.

Taclem