Płyta „Malbrook”, sygnowana przez Wolfganga Meyeringa to wydawnictwo nietypowe. Muzyki słucha się przez multimedialną prezentację, zapisano ją w formacie mp3. Nie wiem, czy działa w stacjonarnym odtwarzaczu – nie próbowałem. Co ciekawe jest tu tylko 11 utworów – tyle więc, ile zmieściłoby się na normalnej płycie. Nie wykorzystano więc zalet formatu mp3, by upchnąć na płycie więcej.
Najważniejsza jednak jest muzyka, a ta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Z pomocą zaproszonych muzyków, takich jak Ralf Gehler, Kerstin Blodig, czy Jo Meyer udało się Meyeringowi stworzyć doskonały album, oparty na niemieckich, holenderskich i skandynawskich źródłach muzyki ludowej. Nawet dla osób, które nie przepadają za niemieckimi piosenkami taki utwór, jak ballada „Dat Mest” mogą być ciekawe.
Wolfgang Meyering pochodzi z północno-zachodnich Niemiec, język, którym tam się mówi ponoć bardziej przypomina holenderski, niż niemiecki, który znamy ze szkół. W tymże dialekcie „Malbrook” oznacza tyle, co „diabeł tańca”. I rzeczywiście jest tu coś z diabelskiej muzyki, bo klimat ma ta płyta naprawdę niesamowity. Są nawiązania do muzyki dawnej, do starych tańców ludowych, a z drugiej strony jest to też muzyka dość nowocześnie zaaranżowana. Świetne partie licznych akustycznych instrumentów stapiają się w jedno, tworząc album pełen tajemnic, a jednocześnie po prostu pięknej muzyki.
„Malbrook” to dla mnie największe zaskoczenie ostatnich miesięcy. Płyta, którą z czystym sumieniem polecam.
Taclem

Dodaj komentarz