Asturyjscy folk-rockowcy i ich pierwsza płyta. Zaczynają od przedstawienia się utworem „Skanda”. Dość ostre granie rockowe z dudami. Nie jest to jednak na tyle mocne, żeby kogoś zniechęcić. Polscy bywalcy imprez celtyckich uśmiechną się pewnie słysząc jedna z melodii z seta „Tormaleo”, gra ją bowiem nasze rodzime The Reelium.
„Belanduries” to granie funky-folkowe, ani zbyt udane, ani kiepskie. Jest to jednak jeden ze słabszych utworów. Z kolei „Estrana sorrisa” to pierwsza w zestawie piosenka. Ostry celtycki rock we wstępie zostaje nieco złagodzony przez spokojny wokal. Znacznie konsekwentniej wypada pod tym kątem folk-rockowy utwór „El vasu cerveza”, w którym wyraźne są irlandzkie korzenie. Jazzujący „Xuanín l´ayerán” to świetny kawałek, trzeba przyznać, że doskonale udało się połączyć nowoorleańskie wpływy z asturyjską melodią.
Utwór „Pink folk” można określić jako instrumentalną balladę folk-rockową. Całkiem niezła to balladka, warto więc ją polecić. „Habana 1/2 nueche” brzmi jak beztroska, folkowa zabawa instrumentalna. Nie jest ona jednak bynajmniej pretensjonalna.
Przestrzenna melodia „Fai un flai” kojarzy się znów z funky-folkowymi rytmami. W pulsujący rytm świetnie wplecione są asturyjskie dudy. Następująca po niej „Mecigaya suite” niespodziewanie kojarzy się z brzmieniami muzyki dawnej. Zagranej folkowo, ale niemal barokowej w klimacie. Podobny, choć spokojniejszy i bardziej nostalgiczny klimat utrzymuje się w melodii zatytułowanej „L´afilaor”. Jednak druga część tego utworu skręca niespodziewanie w kierunku progresywno-rockowym.
Na zakończenie dostajemy spokojną piosenkę pt. „Qu´esnale mio voz”, bardzo miły, finalny akcencik. Nie wyłączajcie po nim płyty! Jest tam ukryta ścieżka z jeszcze jednym utworem.
Już na debiucie asturyjska Skanda jawi się jako zespół ukształtowany, w pełni świadomy kierunku w którym chce się rozwijać.

Taclem