Pierwszą płytę warszawski Trawnik nagrał z gościnnym udziałem Kuby Sienkiewicza, jednego z wielu znanych muzyków, którzy przewinęli się przez ta formację. Czuć pewną nieśmiałość, z jaką formacja Krzysztofa Bienia próbuje sprzedać swoją muzykę. W rezultacie kompromisu osiągnęli brzmienie oscylujące pomiędzy typowym brzmieniem Trawnika, a właśnie Elektrycznymi Gitarami.
Pisząc o typowym brzmieniu Trawnika mam na myśli miejski folk-rock z elementami ska i rocka. Tymczasem „Czarodzieje” to płyta głównie rockowa. Oczywiście sporo tu ska, są też elementy folkowe, ale dozowane jakby z dużą ostrożnością.
Dużo lepiej wyszłyby takie kawałki, jak „Marymoncki Dżon”, czy „Kwiat jabłoni” w zdecydowanie bardziej folkowej formule. W takiej właśnie manierze wykonano tu utwór „Franek, Hela i ja”.
Jednak przede wszystkim są to świetne piosenki. Niekiedy wydają się być proste, innym razem bardzo wydumane. Przykładem może być zamknięte w nieco latynoskich rytmach „Wademekum”. Nawet te poważniejsze piosenki nie tracą jednak na lekkości.
Przeplatające się elementy rocka, folku, ska z dodatkiem klimatów reggae`owych dają niezły efekt, choć dopiero na kolejnej płycie Trawnik rozwinął skrzydła.
Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz