Na zdjęciu we wkładce Steve Keith siedzi z cygarem na jachcie. Kim jest ten pan? Śpiewa, gra na gitarze, banjo, harmonijce ustnej i skrzypcach, jednym słowem to człowiek-orkiestra. Z biografii Steve`a wynika, że grał z najlepszymi w stanach, m.in z Willie Nelsonem. Nic dziwnego, że jego folk ma gdzieś w tle delikatną nutkę tradycyjnego country, widoczną choćby w klasycznym „Little Maggie”. Nie brakuje żeglarskich, czy też szerzej, morskich tematów. Pięknie zaśpiewana „Rolling Down to Old Maui”, czy też „Waterbound” z pewnością spodobałyby się na naszych festiwalach szantowych. Tam też z resztą od lat pojawia się stary, folkowy blues „St. James Infirmary”, u nas znany z interpretacji Jerzego Porębskiego, tu w bardzo stylowej, oryginalnej wersji.
Keith, to wreszcie utalentowany autor piosenek. Jego wesoła „My Deadrise My Flies and My Beer”, liryczna „Baby Born to Some Friends of Mine”, rozkołysana „Down On Bourbon Street”, balladowa „When Will I Be Found” i zawierająca niemal wszystkie powyższe cechy „All Kinds” to przykłady świetnych współczesnych kompozycji folkowych.
Płyta jest zapisem koncertu z Lancaster Playhouse, na którym w kilku utworach wsparła Steve`a żona, Laurie Keith.
Jaki jest największy atut tego artysty? Swoisty autentyzm. Nie jest przecież folklorysta, ale jego koncert, taki jak na płycie, brzmi bardzo prawdziwie. Mógłby być podawany jako przykład tego jak powinien wyglądać amerykański folk z tą celtycką nutką, tak dobrze widoczną w niektórych utworach.
Taclem

Dodaj komentarz