Jeśli młoda, folk-rockowa kapela, grająca muzykę celtycką sięga po zestaw standardów, to rzadko wróży coś dobrego. Zazwyczaj oznacza to, że grają te zestawy hitów po knajpach, dla niezbyt wybrednej publiczności. Tym razem jednak jest nieco inaczej. Może to przez lekkie naleciałości klezmerskie, które słychać w brzmieniu zespołu? Te skrzypce aż rwą się do cygańskich brzmień. Z drugiej zaś strony słychać lekkie ciągoty w kierunku country.
Irlandzkie piosenki, takie, jak „Black and Tans”, „Ride On” i „Danny Boy” brzmią tu nieco inaczej niż zwykle. Zwłaszcza druga z tych piosenek bardzo mi się podoba. Totalnie zmieniony „Danny Boy” w blues-rockowej aranżacji to też spora ciekawostka.
Niestety grupa Scythian nie ma zbyt dobrego wokalisty. A może prostu ich pomysł na brzmienie wokalu niezbyt mi odpowiada? Podejrzewam, że jeśli posłucham tej płyty dłużej, to się przyzwyczaję.
Bałkańskie melodie w „Greek Fiddle” potwierdza moje podejrzenia dotyczące skrzypka kapeli. Widać, że czuje się on dobrze w takim repertuarze.
Jeśli znajduję na czyjejś płycie utwór grupy The Pogues, zawsze słucham go z ciekawością. Tym razem Scythianie wybrali „Tuesday Morning” – piosenkę, będącą pierwszym przebojem zespołu po odejściu Shane`a MacGowana. Podobnie jak pozostałe piosenki, tak i ta została potraktowana, jako punkt wyjścia dla własnej aranżacji – i bardzo słusznie.
Innym takim pomysłem na zagranie czegoś znanego jest temat z filmu „Ostatni Mohikanin”. Na pewno poznacie tą melodię.
Mimo że jest tu dziesięć utworów, to płyta jest dość krótka. Z drugiej strony warto zauważyć, że grupa ma swój pomysł na granie, swój styl.
Podsumowując: bardzo dobra płyta, a biorąc pod uwagę, że to dopiero druga płyta zespołu, to warto czekać na ich kolejne krążki.

Dodaj komentarz